W niedzielę czterdzieste urodziny obchodził Alessandro Del Piero. Zamiast jednak robić to w kapciach i wymiętym dresie, zdmuchując świeczki na obrzydliwie niezdrowym torcie, Włoch założył korki, spodenki oraz inne elementy piłkarskiego stroju i wybiegł na boisko. Choć nie sprawił sobie prezentu w postaci bramki, to udowadnia, że w jego wieku wciąż można cieszyć się grą. Podobnie jest z innymi zawodnikami, którzy w przeciwieństwie do rówieśników postanowili dalej biegać za piłką.

Po odejściu z Juventusu, Del Piero na dwa lata zakotwiczył w Australii, a od tego sezonu pokazuje swoje umiejętności w Indiach. Oczywiście poziom nowo utworzonej ligi indyjskiej nie jest zbyt wysoki, jednak jakby nie patrzeć są to rozgrywki profesjonalne, w których występują zawodowi piłkarze, także ci, którzy kiedyś rozgrzewali głowy kibiców w bardziej atrakcyjnych ligach. Niektórzy wrócili z emerytury, inni byli solidnymi graczami, choć bez większych sukcesów w Europie, a jednych i drugich po prostu skusiła wizja niezłych zarobków.

Kryteria są jasne i niezbyt rygorystyczne. Po pierwsze, bycie aktywnym piłkarzem w dniu 40. urodzin. Po drugie, żeby brać pod uwagę tych, którzy prezentują jakiś poziom, piłkarz musi mieć przynajmniej kilka występów w reprezentacji narodowej. Po trzecie, tradycyjnie – granie w cywilizowanym kraju podczas najlepszego okresu w karierze.

BRAMKARZ

Oczywiście na tej pozycji wybór był najszerszy. Czterdziestoletni bramkarz naturalnie nie jest już młodzikiem, ale czymś niezwykłym również nie można go nazwać. Dlatego też ten „kłopot bogactwa” sprawił, że trzeba było wybrać kogoś, kto osiągnął absolutny szczyt. Np. mistrza świata z 1982 roku.

Dino Zoff

Był on nie tylko podstawowym bramkarzem reprezentacji Włoch na hiszpańskim mundialu w 1982 roku, ale też jej kapitanem. Wywalczył z nią złoty medal i mimo 40 lat wcale nie planował zakończenia kariery. Pograł jeszcze rok w Juventusie, którego barw bronił od 1972 roku, a i w reprezentacji zaliczył w tym czasie jeszcze kilka meczów. Do końca kariery był graczem pierwszego składu, a po ukończeniu 40 lat oprócz wspomnianego mistrzostwa świata, zdobył też mistrzostwo Włoch, zagrał z Juve w finale Pucharu Europy (rundę wcześniej eliminując Widzew Łódź) oraz triumfował w Pucharze Włoch.

OBROŃCY

Choć z reguły to zawodnicy defensywni dożywają na boisku „piłkarskiej starości” w lepszej formie, niż ich koledzy z formacji ofensywnych, to wybór do jedenastki był trudny. Czasu jednak nie można oszukać i tak jak tak czterdziestoletni napastnik może stać w polu karnym i czekać na podania od kolegów, tak obrońca musi się ruszać. Z wiekiem szybkość maleje, a z czterema krzyżykami na karku biegać nie jest łatwo.

Paolo Maldini

Karierę zakończył nie dlatego, że musiał, ale przez to, że chciał. Odciął się od piłki nożnej raz na zawsze, odrzucając oferty dołączenia do sztabu szkoleniowego Chelsea, gdzie pracowałby z Carlo Ancelottim, który prowadził AC Milan w pierwszej dekadzie XXI wieku. Choć była to wówczas wielka drużyna, a Maldini stanowił o sile jej defensywy, to największe sukcesy piłkarz odnosił w latach dziewięćdziesiątych. Oczywiście mistrzostwo i puchar Włoch, oraz dwie wygrane Ligi Mistrzów to sukcesy, o których wielu może pomarzyć, ale wcześniejsza dekada była jeszcze bardziej udana. Tym bardziej przykro, że ostatni sezon w karierze Paolo był dla Milanu niezbyt udany. Jedynym sukcesem było trzecie miejsce w lidze, zdobyte w dodatku dopiero w ostatniej kolejce. Ale 30 meczów w Serie A z czterdziestką na karku to i tak niezły wyczyn.

Alessandro Costacurta

Kolega Maldiniego, zarówno z klubu jak i z reprezentacji. Rzecz jasna nie stał się taką legendą jak Paolo, ale na hasło „defensywa Milanu” jego nazwisko z pewnością będzie jednym z pierwszych skojarzeń. Choć kariera Costacurty zakończyła się niecały miesiąc po czterdziestych pierwszych urodzinach, dzierży on tytuł najstarszego gracza z pola, który kiedykolwiek wystąpił w meczu Serie A. Było to 19 maja 2007 roku, a przeciwnikiem Milanu było Udinese. Włoch zdobył również gola z rzutu karnego, co uczyniło go także najstarszym zdobywcą bramki w lidze włoskiej. Cztery dni później klub z Mediolanu wygrał Ligę Mistrzów, choć Costacurta w finale nie zagrał.

Andy Legg

Kim, do cholery jest Andy Legg? Nazwisko najmniej znane z całej jedenastki, ale po zapoznaniu się z jego historią, mało kto nie chciałby mieć tak walecznego piłkarza w drużynie. W 2000 roku 34-letni Walijczyk przeszedł operację usunięcia nowotworu, który pojawił się na jego szyi. Nie zdecydował się jednak na przerwanie kariery, dogrywając sezon do końca. W Cardiff City, w którym grał, o chorobie wiedzieli tylko menadżer, fizjoterapeuta i klubowy lekarz. Gdy trzy lata później zaproponowano mu obniżkę zarobków o 70%, Andy postanowił poszukać sobie nowego klubu. Wybór padł na Peterborough United, gdzie grę w piłkę łączył z funkcją asystenta menadżera. W trakcie drugiego sezonu w United, u piłkarza pojawił się kolejny nowotwór.

W kwietniu 2005 roku poddał się więc kolejnej operacji i choć zakończyła się ona sukcesem, na Legga czekało jeszcze 28 sesji radioterapii. Choć wielu wieszczyło koniec kariery 39-latka, ten nie poddał się i osiem miesięcy później ponownie wybiegł na boisko, tym razem w barwach Maesteg Park występującego w jednej z niższych lig w Walii. Do końca roku jeszcze dwa razy zmienił barwy klubowe (Newport County i Llanelli), ale przez cały ten czas wystąpił w zaledwie 8 meczach. W końcu zakotwiczył w szósto ligowym angielskim Hucknall Town, gdzie został grającym menadżerem. Zrezygnował jednak z prowadzenia drużyny we wrześniu 2007 roku po serii sześciu porażek. Postanowił też nie kontynuować przygody z Hucknall jako piłkarz i powrócił do Llanelli.

Okazało się to bardzo dobrym wyborem, ponieważ wraz z tym klubem zdobył mistrzostwo Walii, występując w 26 meczach ligowych i 11 w pozostałych rozgrywkach. W kwietniu 2009 roku, tuż po zakończeniu sezonu został menadżerem, wciąż jednak wybiegając na boisko w roli piłkarza. Pod jego wodzą drużyna wywalczyła wicemistrzostwo i zdobyła puchar Walii oraz za każdym razem awansowała do europejskich pucharów. W miarę regularnie Legg grywał jeszcze w sezonie 2010/2011 (20 występów), a ostatnie mecze w karierze rozegrał w 2012 roku, mając 46 lat. Wówczas to, w listopadzie przestał być menadżerem Llanelli, które wpadło w tarapaty finansowe (i w związku z tym również sportowe), a pięć miesięcy później przestało istnieć. Andy Legg rozegrał po ukończeniu 41 roku życia 140 meczów w barwach Llanelli.

POMOCNICY

W drużynie piłkarskiej zawsze ich dużo, więc wybór był najszerszy. Co nie oznacza że najłatwiejszy, tym bardziej, że należało dopasować ich pod względem pozycji, na których grali lub grają.

Stanley Matthews

Facet, który karierę zakończył w 1965 roku, z pięćdziesiątką na karku. Na załapanie się do drużyny narodowej, która rok później zdobyła jedyne dla Anglii mistrzostwo świata naturalnie nie miał szans, ale karierę reprezentacyjną i tak skończył późno, w wieku 42 lat. W trakcie swojej długiej kariery (34 lata) tylko przez cztery sezony nie grał w najwyższej klasie rozgrywkowej (choć pod koniec nie łapał się do pierwszego składu i grywał w rezerwach). Jeszcze większe wrażenie robi to, że bronił barw tylko dwóch klubów – Stoke City i Blackpool. W trakcie ostatniej dekady w profesjonalnym futbolu najlepszym sezonem Matthewsa był 1955/1956 kiedy to Blackpool zdobyło wicemistrzostwo Anglii, a on Złotą Piłkę. Stanley jest pierwszym w historii laureatem tej nagrody, podobnie w przypadku tytułu piłkarza roku w Anglii – zdobył go w 1948 roku. Sukces w tym plebiscycie powtórzył po piętnastu latach, kiedy to w 1963 roku przyczynił się do awansu Stoke City do ekstraklasy. Rozegrał wówczas 31 meczów, mając już 48 lat. 1 lutego 2015 roku przypadnie setna rocznica urodzin zmarłego w 2000 roku piłkarza.

Javier Zanetti

W obronie jest legenda Milanu, zaś w roli defensywnego pomocnika nie mogło zabraknąć ikony Interu. Gdyby nie niedawna kontuzja, możliwe, że Zanetti jeszcze trochę pograłby w piłkę – co prawda nie zakończyła ona jego kariery, ale pewnie jakiś wpływ na decyzję sprzed kilku miesięcy miała. Zerwanie ścięgna Achillesa w wieku 39 lat brzmi jak wyrok, ale Zanetti nie poddał się tak łatwo i po kilku miesiącach powrócił do gry w piłkę. Wystąpił jednak tylko w 13 meczach poprzedniego sezonu, po raz ostatni wybiegając na boisko 18 maja 2014 roku. Po zakończeniu kariery został wiceprezydentem Interu, choć jeszcze pół roku wcześniej zapowiadał w wywiadach, że chciałby grać do 2015 roku albo i dłużej, bijąc przy okazji rekord występów w Serie A, należący do Maldiniego.

Cuauhtémoc Blanco

OK, Meksykanin najczęściej grywał w ataku, jednak pozycja ofensywnego pomocnika też nie jest mu obca, zwłaszcza w ostatnich latach jego kariery. Czas teraźniejszy nie jest pomyłką, ponieważ Blanco wciąż gra w piłkę, w dodatku na ekstraklasowym poziomie. Początkowo planował zakończyć karierę z końcem 2012 roku, a więc tuż przed przypadającymi kilka tygodni później czterdziestymi urodzinami, jednak dotarcie z Dorados de Sinaloa do finału pierwszej części sezonu drugiej ligi meksykańskiej oraz zdobycie pucharu Meksyku rozbudziło w nim apetyt na więcej. Jednak kolejne pół roku w klubie było znacznie mniej owocne (8. miejsce i brak awansu do play-offów).

Kolejny rok spędził w Lobos BUA, ale tam play-offów nie było zarówno w turnieju otwarcia jak i zamknięcia. Piłkarz zastanawiał się nad emeryturą, jednak miłość do piłki wygrała – kilka miesięcy temu podpisał kontrakt z rywalem Lobos zza miedzy, Puebla FC. Zespół występuje nie tylko w wyższej lidze, ale też na większym stadionie, liczącym ponad 42 tys. miejsc Estadio Cuauhtémoc. Obiekt nie został jednak tak nazwany by upamiętnić jednego z najwybitniejszych meksykańskich piłkarzy, ale ku czci ostatniego władcy Azteków. Niestety na kolejkę przed końcem pierwszej części rozgrywek drużyna Blanco nie ma szans na awans do play-offów.

Ryan Giggs

Bez niego żadne zestawienie najlepszych piłkarzy, nie tylko tych po czterdziestce, nie ma sensu. Uznany za najlepszego zawodnika w historii Premier League (grał w niej od jej powstania w 1992 roku), w swoim ostatnim sezonie zanotował 22 występy we wszystkich rozgrywkach (12 w lidze), a od 22 kwietnia 2014 musiał też ogarniać burdel jaki zostawił po sobie David Moyes. W roli grającego menadżera występował przez cztery ostatnie kolejki ale Manchester United i tak miał już tylko iluzoryczne szanse na awans do europejskich pucharów. 6 maja Giggs po raz ostatni pojawił się na murawie, wchodząc na boisko w 70. minucie meczu z Hull City. Trzynaście dni później menadżerem United został Louis van Gaal, a Walijczyk ogłosił zakończenie kariery, jednocześnie rozpoczynając pracę asystenta Holendra.

NAPASTNICY

Zatrzymać licznik zdobytych bramek np. na 299? Nie może być. Zresztą jaka by to liczba nie była, zawsze w głowie słychać „Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!”. A skoro stawy i kości wciąż się nie buntują, to dlaczego nie wykorzystać tych kilku lat i nie powiększyć dorobku na koncie, nie tylko tym bramkowym?

Teddy Sheringham

Kolejna postać związana z United. Chociaż jego kariera to nie tylko występy w zespole z czerwonej części Manchesteru, Sheringham chyba najbardziej znany pozostanie z bycia bohaterem finału Ligi Mistrzów w 1999 roku, kiedy to jego bramka i asysta przy golu Ole Gunnara Solskjæra zabrały Bayernowi Monachium zwycięstwo w ostatnich minutach meczu. Teddy już wtedy był w całkiem poważnym jak na napastnika wieku (33 lata), ale na Old Trafford pozostał jeszcze przez dwa lata. Kolejne dwa sezony spędził w Tottenhamie, w którym grał też przed przyjściem do Manchesteru. Następnie przeniósł się do Portsmouth, w którym mimo dobrej jak na jego wiek gry miejsca za długo nie zagrzał.

W 2004 roku przygarnął go grający na zapleczu Premier League West Ham United. Co ciekawe, Sheringham jest wychowankiem Millwall, a drużyna ta, wraz z Tottenhamem i WHU delikatnie mówiąc nie żywią do siebie sympatii. Nowa drużyna Teddy’ego zajęła na koniec sezonu 6. miejsce, ostatnie dające prawo gry w barażach. Batalia o awans okazała się skuteczna, a piłkarz występował w barwach drużyny z Londynu do końca sezonu 2006/2007. Po wygaśnięciu kontraktu znów przeniósł się do Championship, w której reprezentował barwy Colchester United – jak się później okazało, najsłabszej drużyny ligi. Anglik zakończył karierę w wieku 42 lat.

Romário

W każdej drużynie dobrze mieć takiego łowcę bramek – 688 goli w 886 występach w profesjonalnej karierze robi wrażenie. 35 z nich zdobył mając już ukończone czterdzieści lat. Najpierw w barwach Miami FC występującego na drugim poziomie rozgrywkowym w Stanach Zjednoczonych w 2006 roku zanotował 19 trafień, następnie przeniósł się na krótko do australijskiej A-League, gdzie wystąpił w czterech spotkaniach Adelaide United, a już w sezonie 2007 (Brazylia, podobnie jak USA, gra systemem wiosna-jesień) przywdział koszulkę Vasco da Gama. Dla klubu zagrał 19 meczów, w których strzelił 15 bramek, a w październiku tego samego roku został też tymczasowym grającym menadżerem.

Jednak 4 miesiące później zrezygnował z posady z powodu nieporozumień z prezydentem Vasco. Wcześniej przydarzyła mu się też wpadka z finasterydem, który miał rzekomo służyć jako pomoc w walce z łysieniem. Lek znajduje się jednak na liście zakazanych substancji, ponieważ może służyć do maskowania sterydów anabolicznych. Choć od października 2007 roku nie zagrał w żadnym oficjalnym meczu, Romário ociągał się z ogłoszeniem decyzji o zakończeniu kariery – zrobił to dopiero 15 kwietnia 2008. Jednak 25 listopada 2009 roku ponownie pojawił się na boisku – zagrał 22 minuty w barwach America FC, klubu z Rio de Janeiro. Podobno zrobił to, by spełnić marzenie ojca. Tak czy inaczej, był to ostatni (jak do tej pory) mecz w karierze Brazylijczyka.

Alessandro Del Piero

Del Piero chciał dalej grać w Juventusie. To władze klubu pokazały mu w 2012 roku drzwi, a że Włoch był do niego zbyt przywiązany, postanowił nie zagrać dla żadnego innego europejskiego klubu (a kontrakt proponował mu między innymi Liverpool) i wybrał się w podróż do dalekiej Australii. Przygoda z kangurami okazała się dla Włocha bardziej udana niż dla Romário, ponieważ Del Piero spędził tam dwa sezony, podczas których rozegrał w barwach Sydney FC 48 meczów i strzelił 24 bramki. Od 28 sierpnia 2014 roku przywdziewa barwy indyjskiego Delhi Dynamos, choć jak na razie w 7 meczach nie zdobył żadnej bramki.

Można jednak śmiało założyć, że Del Piero wciąż czarowałby fanów w poważnej lidze. A że nie strzela goli? A kogóż ma za plecami? Gości, którzy w klubach takich jak Juventus na murawie pojawialiby się co najwyżej w charakterze kierowcy kosiarki. Tabuny indyjskich kopaczy mają umiejętności wystarczające do odbioru piłki, ale żeby później coś z nią zrobić, potrzeba ruszyć głową i nogami. Mają na to jeszcze 7 kolejek rundy zasadniczej, ale miejmy nadzieję, że nawet gdyby nagle coś im się odmieniło, to Del Piero będzie na tyle mądry, by po zakończeniu 4-miesięcznego kontraktu uciec gdzie pieprz rośnie. Oh, wait…