Ostatnio jak grzyby po deszczu zaczęli pojawiać się „najstarsi ludzie świata”. Trudno ocenić, czy trąbiący o nich „redaktorzy” portali internetowych jedynie żebrzą o kliknięcia, doskonale zdając sobie sprawę, że to zwykłe wciskanie kitu, czy też sami padają ofiarą swojej naiwności. Dlatego należy jasno zaznaczyć, że jedynym udokumentowanym (bo tylko to się liczy) przypadkiem osoby żyjącej ponad 120 lat była Jeanne Calment.

Francuzka, która zmarła w 1997 roku w wieku 122 lat i 164 dni, jeszcze długo będzie dzierżyć tytuł najstarszego człowieka w historii, więc ani żaden rolnik z Boliwii, ani też rzekomo 127-letnia ujgurska kobieta, która wygląda co najwyżej na 80 lat nie są zagrożeniem dla rekordu Calment. Ewentualnego nowego rekordzisty należałoby szukać w krajach, które nie mają bajzlu w dokumentach oraz w tych regionach świata, gdzie takich przypadków jest najwięcej.

calment

Dziwi w ogóle fakt, że polskie media kompletnie pomijają Jeanne Calment w swoich artykułach. Samozwańczy dziennikarze w tekstach o rzekomo 123-letnim Boliwijczyku piszą, że dotychczas najstarszym człowiekiem był 112-letni Salustiano Sanchez, który przejął tytuł od zmarłego niedawno, 116-letniego Jiroemona Kimury. A więc teraz wiadomość dla tych tępych pseudożurnalistów wykorzystujących technikę „ctrl+c, ctrl+v” – słowo „man” oznacza zarówno „człowieka”, jak i „mężczyznę”, więc w przypadku Sancheza i Kimury chodziło o rekordzistów wśród płci męskiej. Owszem, Japończyk był przez jakiś czas najstarszym człowiekiem na świecie, ale od niego tytuł powędrował do jego rodaczki, Misao Okawy. Pominięcie faktu, że kobiety żyją dłużej od mężczyzn jest…, no nie wiem czym, ale temu, kto pierwszy napisał o Boliwijczyku jako najstarszym człowieku, chluby nie przynosi.

okawa

Może więc rację ma Onet, publikując dziś galerię pewnej starowinki, którą obwieszcza „najstarszą kobietą na świecie”? Otóż nie, zresztą już w tytule stoi jak byk: „Ta kobieta ma 127 lat, a wygląda jakby miała 50 mniej”. Oprócz dziewięciu zdjęć i krótkiego tekstu informującego, że jest rówieśniczką Jerzego Kossaka i Statuy Wolności nie ma tam niczego, co pozwoliłoby w te bajkę uwierzyć. Tak właściwie to owe fotografie nawet przeczą temu, że mamy do czynienia z rekordzistką – żywe spojrzenie, twarz, która nie przeraża swoim wyglądem oraz pozycja siedząca, która rozwaliłaby stawy niejednej młodszej osobie. Tę historię można między bajki włożyć. Poza tym autor tekstu przekręcił bohaterce nazwisko – miast o Alimihan Seyiti, „pan redachtór” (albo pani, któż to wie) pisze o Ali Mihan.

seyiti

W ogóle to przydałby się jakiś dokument potwierdzający wiek sędziwej Ujgurki (turecki lud mieszkający w północno-zachodnich Chinach – za Wikipedią). Nie mówię tu o chińskich dokumentach, bo cwaniaki często naciągają ludziom metrykę, żeby tylko być najlepsi nawet w tak mało ważnej kategorii (według nich najstarszym człowiekiem świata była do tej pory Luo Meizhen, która zmarła miesiąc przed swoimi 128 urodzinami). Jedynymi, którzy mogą potwierdzić wiek Seyiti są Gerontology Research Group i badacze Księgi Rekordów Guinnessa. Ale najpierw ktoś musiałby w ogóle ten przypadek im zgłosić, dzięki czemu mielibyśmy ostateczną odpowiedź, która pewnie nie zadowoliłaby rodziny kobiety, ani też chińskich urzędników.

flores

Podobnie trudno uwierzyć w zapewnienia boliwijskich władz odnośnie 123-letniego Carmelo Floresa Laury, tym bardziej, że certyfikaty urodzenia wydawane są w tym kraju dopiero od 1940 roku. Wcześniej za tego typu dokument służyły świadectwa chrztu, wydawane przez księdza i podpisywane nazwiskami dwóch świadków. Żeby było ciekawiej, urzędnik z ichniejszego USC twierdzi, że ma świadectwo Floresa, ale nie może go pokazać ze względu na ochronę prywatności staruszka. Poza tym, sam zainteresowany wcale nie twierdzi, że jest tak stary. Jak mówi, ma „coś koło setki, albo więcej”. Powinien jeszcze dodać jak w znanym dowcipie: „niech pan poczeka, zapytam ojca”.