Zapewne niejednemu zdarzyło się podczas większych porządków natknąć w kącie piwnicy na zakurzone graty sprzed dwudziestu lat, znaleźć dychę w kieszeni od dawna wiszącej w szafie koszuli,  albo chociaż bułkę w plecaku po dwóch miesiącach wakacji. Oczywiście nie można tego nazwać kapsułami czasu, jednak występujący tu element niespodzianki jest podobny do tego, który towarzyszy otwieraniu współczesnych skrzyń skarbów.

Przyjmuje się, że pierwsze kapsuły czasu powstały w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, ale oczywiście istnieje możliwość, że na pomysł zachowania dla przyszłych pokoleń przedmiotów codziennego użytku i innych artefaktów, dokumentujących życia w dawnych czasach, wpadł już ktoś o wiele wcześniej. Być może po prostu skitrał swoją kapsułę w takim miejscu, że jeszcze nikt jej nie znalazł. Stąd też pytanie, czy ktoś kiedyś odnajdzie te, które zakopujemy/zamurowujemy/(robimy cokolwiek, żeby przetrwały zamknięte) w dzisiejszych czasach, zwłaszcza że niektóre z nich mają spędzić w nienaruszeniu nawet tysiące lat. Najpierw jednak przedstawimy kilka kapsuł, które zostały już otwarte, chociaż akurat nie wtedy, kiedy powinny.

time capsule

Na początek wiadomość od towarzysza Lenina, a konkretniej list z kapsuły znalezionej w 2012 roku pod pomnikiem Włodka w jednej z kamczackich wsi. No dobra, Lenin nie miał z listem nic wspólnego, poza włożeniem kilku bajeczek do głów jego autorów. Wiadomość powstała na jednym ze spotkań tamtejszego Komsomołu (Komunistycznego Związku Młodzieży) w roku 1979. Kapsuła została wetknięta pod Lenina 15 lipca tegoż roku, a odkryto ją przypadkiem podczas renowacji pomnika, dokładnie po 33 latach, co do dnia. Miała być otworzona dopiero w 2024 roku, ale jak widać w Rosji nikt już nie traktuje komunistów poważnie. Sądząc po treści listu, jego autorzy naprawdę myśleli, że socjalizm przetrwa tak długo.

Kolejna kapsuła również została znaleziona w miejscu przywołującym raczej mało przyjemne skojarzenia. W styczniu 2013 roku, robotnik pracujący przy rozbudowie krematorium cmentarza Green-Wood w Nowym Jorku znalazł w ścianie metalowe pudełko. Okazało się, że to wmurowana w 1954 roku kapsuła, zawierająca książki – niektóre pochodziły nawet z połowy dziewiętnastego wieku. Niestety, mimo że pudełko było wodoszczelne, to jakiś geniusz, przed włożeniem książek do środka, zapakował je do plastikowego worka. Znajdujące się w środku powietrze skropliło się, przez co książki moczyły się w wodzie prawie 60 lat. Szczęściem w nieszczęściu okazał się fakt, że ich kopie przez cały czas znajdowały się w cmentarnym zbiorze bibliotecznym. Muszą mieć tam wyjątkowo oczytanych grabarzy.

gr

O wiele lepiej z zabezpieczeniem zawartości przed wodą poradzili sobie w 1907 roku członkowie YMCA (Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej) z Fort Collins w Colorado. Ich kapsuła również została zapomniana, a następnie odnaleziona przypadkiem w styczniu tego roku. Wmurowana w kamień węgielny siedziby związku miedziana puszka zawierała między innymi zdjęcia, gazety, widokówki, bilety do opery oraz list opisujący konstrukcję gmachu. Ten ostatni okazał się najmniej przydatny, bowiem kapsułę znaleziono w momencie rozbiórki budynku.

Innym ciekawym przypadkiem była kapsuła znaleziona w 2012 w fasadzie Crandall Building w Salt Lake City. Wmurowana 53 lata wcześniej, miała być otwarta w 2000 roku, jednak zwyczajnie o niej zapomniano. W budynku znajdował się bank federalny, ale wyniósł się z niego w latach siedemdziesiątych. W całym zamęcie spowodowanym przenoszeniem siedziby nikt nie zajął się znajdującą się w ścianie kapsułą. Odnaleziona dopiero podczas renowacji fasady metalowa skrzynka zawierała list prezesa banku, książeczkę oszczędnościową z wpłaconymi pięćdziesięcioma dolarami dla pierwszego dziecka urodzonego w 2000 roku oraz przepowiednie szych Salt Lake City co do tego, jak będzie wyglądało życie u progu nowego millenium. Przewidywania nie różniły się bardzo od innych ówczesnych wizji 2000 roku – między innymi przesyłki pocztowe dostarczane rakietami, ubrania reagujące na zmiany temperatury i oczywiście latające samochody.

Żeby nie było, kilka z nich okazało się całkiem bliskimi rzeczywistości, np. gazety drukowane w domach czytelników, maszyna dźwiękowa odczytująca czasopisma czy też telewizory w formie ściennych paneli. Pewnie zapytacie, co stało się z pieniędzmi z książeczki oszczędnościowej? Bank, który ją założył, został w 1993 roku przejęty przez większy Washington Federal, dla którego historia stała się rzecz jasna łakomym marketingowym kąskiem. Odnaleziono zatem prawowitego właściciela, urodzoną chwilę po północy 1 stycznia 2000 roku dziewczynkę, do rąk której trafiła suma tysiąca dolarów (ponad pięćdziesiąt lat odsetek składanych zrobiło swoje) oraz dodatkowo kilka studolarówek w prezencie od banku. Mała zadowolona, Washington Federal też (reklama za niespełna 2 tysiące, a dotarła dzięki historii z kapsułą nawet tutaj), a my mieliśmy dzięki temu temat na wpis. W kolejnej części przyjrzymy się temu, co umieszczają w kapsułach czasu współcześni nam ludzie.