Założę się, że posiadasz telefon z systemem operacyjnym Android. A jeżeli nie, to z pewnością przepłaciłeś za Srajfona albo lansujesz swój biznesowy styl życia komórką Blackberry. No dobra, możesz mieć jeszcze fińskiego umarlaka z Windowsem lub jakiś prehistoryczny model, którym nasi dziadkowie przeganiali pigmejów podczas kolonizacji Europy. True story.

Jeżeli jednak twój smartfon, socjalistycznie rzecz ujmując, ma taki sam system jak większość ludzi dookoła, to dobrze trafiłeś. Jeżeli grasz, to jeszcze lepiej trafiłeś. Natomiast jeśli masz Androida, lubisz grać, znudziło ci się ciepanie ptakami z procy i tęsknisz za klasyką, to zacznij już rozgrzewać Wi-Fi, ponieważ w sklepie Google jest sporo gier, które niegdyś każdy z nas miał zainstalowane na komputerze.

I chociaż sterowanie jest do dupy to i tak łezka może się w oku zakręcić wspominając cuda, w które łupaliśmy na wypalającym oczy monitorem CRT lub telewizorze. Teraz to wszystko zmieści w kieszeni, a my w tramwaju czy na kiblu znów będziemy mogli poczuć się jak osmarkany ze szczęścia dzieciak.

Alien Breed

Kto nie grał to powinien jak najszybciej nadrobić zaległości, bowiem jest to jedna z najlepszych gier na Amigę. Gra oryginalnie zajmowała trzy dyskietki (w tym na jednej było intro), natomiast idąc z duchem czasu, port na Androida jest prawie 12 razy większy – zajmuje 50 MB. Do klasycznej wersji z 1991 roku dodano wersję na większym wypasie z ulepszoną grafiką i dźwiękami oraz sterowaniem. Dodano także cztery nowe poziomy przeplatające się z oryginalną „fabułą”. Historia, ni mniej, ni więcej, przedstawiała stację kosmiczną, którą zaatakowali obcy, a podmiot liryczny miał za zadanie wyrżnąć w pień całe to biologiczne ścierwo. Całość gry była moooocno wzorowana na filmach o pewnym Obcym, ale lepiej o tym głośno nie mówić, bo Ridley Scott jeszcze mógłby zechcieć omówić tę kwestię ze swoimi prawnikami. Niemniej, Po 22 latach od premiery nadal gra się przyjemnie, chociaż oryginalna wersja jest zdecydowanie za trudna jak na pokraczne sterowanie dotykowe. Można natomiast bez problemu polecić drugi tryb rozgrywki, którego sterowanie i poziom trudności został dostosowany do urządzeń przenośnych.

[przedź do sklepu]

Another World

Wydana w 1991 roku i stworzona w całości przez jednego człowieka gra była jednym z pierwszych świetnych przykładów na to, że gry i sztuka idą w parze. Another World charakteryzowała się niesamowicie piękną w tamtych czasach grafiką wektorową i całkowitym brakiem interfejsu, co sprawiało, że świat gry wchłaniał natychmiastowo. Niestety, gra jest cholernie trudna, więc dla współczesnych cieniasów przyzwyczajonych do odnawiania zdrowia po ukryciu się za ścianą, Another World będzie niegrywalna.  Na szczęście do wersji mobilnej wprowadzono nieco łatwiejszy poziom trudności. Grafika w wersji Androidowej została nieco podrasowana, ale przesunięcie dwoma palcami po ekranie przełącza wersję HD na oryginalną.

[przedź do sklepu]

Bard’s Tale

Gra pretendująca do bycia RPG, ale po głębszej analizie można ją uznać  za taką trochę przygodowo-zręcznościową. Jest to w miarę świeży port, ponieważ oryginał (a raczej remake oryginału, który jest dołączony gratis) pochodzi z 2004 roku, przez co cały tytuł prezentuje się w miarę współcześnie. Dodatkowo jest cholernie długa, obszerna i rozbudowana, przez co nie nadaje się do jednorazowego posiedzenia na kiblu (Pan Marian próbował ją przejść na jednym posiedzeniu i umarł po tygodniu). Wprowadzono kilka mobilnych udogodnień takich jak autosave i obsługa padów. Zdecydowanie warto zagrać dla samego poczucia humoru w grze, przez co cała rozgrywka jest luźna i ironiczna. W końcu nie na co dzień mamy możliwość wcielenia się w rolę barda dupka, który ma gdzieś ratowanie świata przed zagładą i woli trzepać kasę dla swoich prywatnych uciech. Nawet sam narrator go nie lubi.

[przedź do sklepu]

Broken Sword: Director’s Cut & Broken Sword II: The Smoking Mirror

Pierwsze dwie historie George’a Stobbarta mogę uznać za majstersztyk gier przygodowych, który w pewien sposób wpłynął na moje życie (szczegóły na priv :*). Ze łzą w oku wspominam każdy fragment obu części, które przechodziłem wielokrotnie dla samego magicznego uczucia nostalgii. Gra została świetnie przystosowana do małych ekranów, dzięki czemu nie ma sytuacji gdy z przymrużonymi oczami szukamy w pocie czoła kilku klikalnych pikseli. W przenośnej wersji dodano między innymi okienka z twarzami podczas dialogów, system podpowiedzi oraz pamiętnik. Oba tytuły są zdecydowanie godne polecenia.

[część pierwsza], [część druga]

Carmageddon

Niestety, póki co dostępna jest tylko pierwsza część „skandalicznej gry o rozjeżdżaniu ludzi”. Tak właśnie sporo mediów określało Carmageddon ku uciesze producentów, którzy zacierali rączki i dziękowali za dobrą reklamę. Bo chociaż sama gra jest średnia, to fakt, że została zabroniona w wielu krajach jest jej motorem napędowym, dzięki któremu mały Maciuś może ją obecnie ściągnąć na telefon za kasę taty. Nie uwłaczając klasykowi, nawet staremu koniowi po latach nadal gra się świetnie. Gra jest identyczna jak oryginał. Nie przeszkadzają dwuwymiarowi przechodnie i krowy, a całość sprawia taką samą frajdę jak w 1997 roku. Tylko nikt się nie piekli, że rynsztokami spływa krew (a przynajmniej tak podpowiada wyobraźnia). Tę grę, dozwoloną od 18 lat można nazwać jednym z lepszych tytułów dzieciństwa. Tylko czekać aż wyjdzie dwójka, która była po tysiąckroć lepsza.

[przedź do sklepu]

Doom

W sklepie Google dostępna jest shareware’owa wersja pierwszego Dooma, która oferuje pierwszy epizod z trzech dostępnych. Port jest nieoficjalny, toteż umieszczenie pełnej wersji tej kultowej strzelanki byłoby absolutnie nielegalne. Jeżeli jednak ktoś przypadkiem ma pełną wersję jakiejkolwiek gry opartej na Doom engine (Doom, Doom II, Heretic, Hexen, Strife), może dograć pliki na telefon. Do pełni nostalgicznego odpływu zabrakło jedynie muzyki i możliwości wpisania czegoś, co pamięta każdy szanujący się gracz – IDDQD, IDKFA.

[przejdź do sklepu]

Na całe szczęście to jeszcze nie wszystko!