Trochę to trwało, ale oto jest – ostatnia część serii o muzycznych hitach towarzyszących Jamesowi Bondowi. Co prawda drogą eliminacji wiadomo już które kompozycje znalazły się na podium tego zestawienia, ale warto poznać ich historię.

Jeśli zapytać kogoś o ulubione piosenki z serii o agencie Jej Królewskiej Mości, z pewnością w pierwszej trójce pojawi się któryś z poniższych utworów. Każdy z trzech filmów, do których powstały, opowiadał o nowym rozdziale w historii 007.

007gold

3. Tina Turner – GoldenEye (1995)

Gdy w 1995 roku Bond wracał na ekrany po sześcioletniej przerwie, można było spodziewać się, że będzie sporo nowości. W międzyczasie z roli agenta 007 zrezygnował Timothy Dalton, skończyła się też zimna wojna, a na zdrowiu podupadł John Barry. Zresztą legendarny kompozytor stwierdził w jednym z wywiadów, że Bondy z lat 80. i 90. to już nie to samo co kiedyś i generalnie seria zaczęła jechać na stereotypach. Wobec tego trzeba było znaleźć nowego specjalistę od soundtracku. Postawiono na Francuza Erica Serrę, najbardziej znanego z komponowania muzyki do niemal każdego filmu Luca Bessona.

Jak się okazało była to nietrafiona decyzja – Serra przerobił co tylko się dało (łącznie z melodią do „gunbarrel sequence”), najsłynniejszym motywem muzycznym serii posłużył się raptem dwa razy, a piosenkę Tiny Turner olał. Z reguły główny utwór pojawia się w trakcie filmu w nieco zmienionej postaci, ale żabojad postanowił oprzeć soundtrack niemal w całości na swoich nutach, czerpiąc z muzycznego bogactwa poprzednich części najmniej jak mógł. Jednak cierpliwość producentów wyczerpała się, gdy Serra do słynnej sceny pościgu ulicami Sankt Petersburga wykombinował coś takiego:

Do skomponowania bardziej klasycznego utworu do tej jednej sceny zatrudniono Johna Altmana, który może nie stworzył nigdy żadnej genialnej ścieżki dźwiękowej, jednak współpracował z tyloma gwiazdami światowej muzyki, że łatwiej wymienić tych, z którymi nie miał do czynienia. Np. z Justinem Bieberem, na szczęście. Ostatecznie kompozycja Serry, mimo że wypadła z filmu, znalazła się na oficjalnym soundtracku pod nazwą „A Pleasant Drive in St. Petersburg”. W sumie jednak mało kto dziś przejmuje się francuskim „rewolucjonistą”, skoro „GoldenEye” kojarzy się najbardziej z tym:

Piosenka została napisana przez Bono i The Edge z U2, zaś wokal Tiny Turner sprawił, że stała się międzynarodowym hitem, będąc do dziś najczęstszym skojarzeniem z piosenkami z filmów o agencie Jej Królewskiej Mości. Szturmem zdobyła listy przebojów w Europie, jednak w USA przyjęła się średnio, a w Australii w ogóle, ale kto by się tam kangurami przejmował. Podobnie Jankesami – dla Turner Stany Zjednoczone nie mają już żadnego znaczenia, bowiem od niemal 20 lat mieszka w Szwajcarii, a już niedługo zostanie obywatelką tego kraju. Najprawdopodobniej zrzeknie się też amerykańskiego paszportu. Jankeski fiskus ma zakusy na kasę najbogatszych obywateli, a Tina prowadzi dość wystawne życie, tak więc zmiana obywatelstwa pozwoli jej sporo zaoszczędzić. Wróćmy jednak do „GoldenEye”. Gdyby tytułowej piosenki nie zaśpiewała „babcia rocka”, zajęliby się tym Szwedzi z Ace of Base:

Utwór  „The Juvenile” brzmi naprawdę nieźle, zaś szansę na nieśmiertelność u boku Bonda miał do momentu gdy w podchody producentów i Ace of Base wpierdzieliła się wytwórnia zespołu. Włodarze Arista Records stwierdzili, że film może ponieść klapę i nie ma sensu angażować weń odnoszącego sukcesy zespołu. Jak widać na filmach znają się tak „dobrze” jak na muzyce, bowiem to właśnie ta wytwórnia kilka lat wcześniej zaprezentowała szerszej publiczności Milli Vanilli, nie wiedząc, że uczestniczy w jednej z największych mistyfikacji w historii muzyki. Tak czy siak, utwór Ace of Base trafił na album szwedzkiego kwartetu, datowany na 2002 rok „Da Capo”. Film oczywiście sprzedał się doskonale, a na jego kanwie powstało też kilka gier. I właśnie do jednej z nich swoją wersję hitu sprzed lat nagrała Nicole Scherzinger. Boże, dlaczego?

2. John Barry Orchestra – On Her Majesty’s Secret Service (1969)

John Barry stanął przed nie lada wyzwaniem – do tej pory, poza pierwszym filmem, tytuły wszystkich części były też tytułami głównych piosenek. W tym wypadku trudno było nawet umieścić tytułową frazę gdzieś w tekście, w związku z czym reżyser filmu, Peter R. Hunt, stwierdził, że najlepiej będzie powrócić do początków serii i podobnie jak w pierwszych dwóch filmach pozostać przy samej melodii. Co prawda tytułowy utwór do „Pozdrowień z Rosji” tekst posiadał, ale w czołówce grana była wersja bez niego, do tego połączona z dwiema innymi kompozycjami. O ile jednak tamta melodia była koszmarnie nijaka, o tyle szósty film o 007 został opatrzony prawdziwym muzycznym arcydziełem.

Jest to jedno z pierwszych zastosowań tzw. syntezatora Mooga w historii ścieżek dźwiękowych. Zresztą cały film pełen jest „pierwszych razów”, od debiutu reżyserskiego, po prawdziwe uczucie jakim Bond (grany po raz pierwszy przez innego aktora niż Connery) obdarza kobietę. Uczucie to zostało inspiracją dla utworu Louisa Armstronga „We Have All the Time in the World”, często określanego mianem drugiego motywu muzycznego filmu. Okazał się on równie udanym kawałkiem co tytułowa kompozycja, należną famę zyskał jednak dopiero po 25 latach, gdy wykorzystano go w reklamie piwa Guinness. Była to ostatnia piosenka nagrana przez wirtuoza trąbki, bowiem dwa lata później zmarł on na zawał serca.

Zapytany o ulubioną kompozycję z serii filmów o Jamesie Bondzie, John Barry wymieniał dwie – tytułową piosenkę do „Goldfingera” oraz właśnie „We Have All the Time in the World” napisaną przez niego dla Armstronga, z którym pracowało mu się wyśmienicie, a sam efekt tej współpracy uznaje za najlepsze co udało mu się stworzyć dla Bonda. Zmarły w styczniu 2011 roku kompozytor jest autorem 11 bondowskich soundtracków, czyli odpowiada za stronę muzyczną niemal połowy wszystkich części. Wbrew jednak temu co sądzą niektórzy (w tym sam zainteresowany), nie skomponował utworu z naszego miejsca pierwszego. Chociaż i tak miał w niego miał spory wkład.

1. Monty Norman – James Bond Theme (1962)

Jak się okazuje, sprawa nie jest wcale taka prosta. O ile jako autora kompozycji bezsprzecznie można wskazać Normana, o tyle utwór w postaci jaką najbardziej znamy jest efektem pracy Barry’ego. To właśnie jego aranżacja rozbrzmiewa w „Doktorze No”, czyli pierwszym filmie z serii, chociaż wersja z jego czołówki została wzbogacona przez kilka dźwięków z innego kawałka pochodzącego ze ścieżki dźwiękowej filmu – „Kingston Calypso”.

Piosenka świetnie wplata się w pierwszą scenę filmu, w której wspomniane w tekście „trzy ślepe myszki” okazują się być podstępnymi szczurami. Wpadający w ucho utwór nagrany został przez zespół Byron Lee and the Dragonaires, specjalizujący się w jamajskich rytmach. Grupa powstała w 1950 roku, a ostatni album wydała w 2004 roku. Muzycy grają do dziś, pomimo śmierci swojego lidera Byrona Lee, który zmarł w listopadzie 2008 roku.

Wróćmy do konfliktu o autorstwo najbardziej znanej melodii serii. Producenci „Doktora No” zwrócili się do Monty’ego Normana z prośbą o napisanie chwytliwego kawałka do filmu. Ten początkowo nie był przekonany, bowiem miał na głowie inne zobowiązania, jednak gdy usłyszał że może wraz z ekipą pomieszkać trochę na Jamajce, stwierdził że owe obowiązki nie są aż tak pilne i chętnie skomponuje coś dla 007. Jamajskie plaże jednak nie służyły muzykowi, ponieważ efekt jego pracy nie zachwycił producentów, którzy poprosili Johna Barry’ego o dodanie utworowi pożądanej energii. Wersja sprzed poprawek brzmi tak:

Słychać oczywiście podobieństwa między obiema aranżacjami, jednak wiele artykułów prasowych wyłączne autorstwo przypisuje Barry’emu. Norman jednak wszystkie takie publikacje zwalcza, posługując się nawet pozwami sądowymi. Ostatnio sądził się z The Sunday Times w 2001 roku. Proces wygrał. Najzabawniejszy w tej sprawie jest fakt, że Norman wydaje się robić wszystko, żebyśmy nie traktowali go poważnie. Barry w kwestii autorstwa utworu wypowiadał się tak, jakby mu to zupełnie zwisało, zaś Monty uciekał się do dość osobliwych metod, takich jak nagranie kompozycji, w której opowiadał o… nagrywaniu kompozycji.

Prawie 85-letni kompozytor tylko między 1976 a 1999 zarobił na tantiemach prawie pół miliona funtów, więc kasy ma jak lodu. Całe szczęście nie rzuca się z pozwami na autorów coverów, bowiem nowych wersji jego hitu powstało plus/minus siedemdziesiąt. Smród z jedną tylko sprawą z Sunday Times ciągnął się przez trzy i pół roku, ale Monty pewnie i z tyloma przeciwnikami dałby radę, gdyby tylko znalazł dobry powód do ciągania ich po sądach. Jednak żaden z wykonawców mu nie podpadł, nawet Moby.

Nawet w mocno zremiksowanej wersji bezwłosego okularnika dobrze słychać charakterystyczny gitarowy riff Vica Flicka. To właśnie te dźwięki rozbrzmiewają w prawie każdej „gunbarrel sequence”. Co ciekawe, w każdej (poza „Casino Royale”) można usłyszeć nieco zmienioną wersję „James Bond Theme”. Mimo pięćdziesięciu lat zmian, jest to wciąż jeden z najbardziej charakterystycznych elementów serii, podobnie jak zdanie ogłaszające, że „James Bond powróci”. Tutaj również, tyle że w innym cyklu i przy innej okazji.