Nastała nowa, świecka tradycja. Banda idiotów co roku powoduje, że sformułowania takie jak patriotyzm, marsz, czy duma narodowa kojarzą się z zamieszkami, chuligaństwem, mordobiciem oraz uzurpowaniem sobie prawa do bycia „prawdziwym Polakiem”.

Nie mam nic przeciwko przeróżnym marszom z okazji rocznicy odzyskania niepodległości. Jeśli ktoś chce pokazać że jest dumny z bycia Polakiem, to uważam marsz za bardzo dobry na to sposób. Sam też wziąłbym w nim udział, gdybym miał pewność, że nie dostanę w ryj z płyty chodnikowej albo policyjnej pałki.

Prawda jest taka, że idioci są zarówno wśród tych którzy maszerują, jak i tych, którzy mają pilnować bezpieczeństwa podczas owego pochodu. Dlaczego więc obie strony nie zrobią porządku w swoich szeregach? Z powodu pobłażliwości dla degeneratów wśród swoich i pogardy dla „przeciwników”. I jedni i drudzy myśląc o 11 listopada, szykują się nie na przemarsz ulicami, ale na napierdalanie każdego kto się nawinie. W ten sposób policjant-kretyn sprawia, że uczestnicy marszu nie szanują całej Policji, zaś pierwotniak który wyciera sobie tępą mordę biało-czerwoną flagą powoduje, że ludzie tak a nie inaczej widzą marsz.

„Pamiętaj, że wartość ma nie to, co ty mówisz, ale to jak się to odbija w mózgu słuchającego”

Oczywiście media wcale nie są bez winy. Po poniekąd niespodziewanym widowisku, które nam zaserwowano w zeszłym roku, podczas tegorocznych obchodów niejeden widz zaopatrzył się dzień wcześniej w popcorn (wiadomo, w święto sklepy zamknięte) i z wypiekami na twarzy oczekiwał rozpoczęcia marszu. Kto dramatyczniej przedstawi sytuację, która stacja będzie miała więcej pobitych reporterów, wreszcie czy większy udział w rynku będzie miał ten, komu spalą wóz transmisyjny, czy ten kto powie, że „na marszu faszyści biją lewicowych demonstrantów”. Właśnie, idea organizowania kontrmanifestacji dla LEGALNEGO marszu jest po prostu podważaniem legalności decyzji władz. Jeśli środowiska lewicowe chcą mieć własny marsz, to jak najbardziej mają do niego prawo, ale niech nie wpierdalają się między uczestników Marszu Niepodległości. Chociaż wiem, że na pokojowe współistnienie obu manifestacji nie ma szans. Każda ze stron naprawdę wierzy, że walczy z „siłami chcącymi zniszczyć Polskę”.

„Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić”

Swój udział mają w tym też politycy. To oni dokonują kolejnego rozbioru Polski, jednak o wiele groźniejszego, bo zawłaszczają nie terytorium a obywateli. Były premier pitoli coś o „autentycznych patriotach” (nowomowa jak sprzed lat), a obecny najważniejsze państwowe święto spędza za granicą. O płotkach nie wspomnę, bo oni od lat przyczepiają się do któregoś z przemarszów. Rzecz jasna tylko po to, żeby poprawić swoje własne notowania. A debile (nie mówię o wszystkich, tak po lewej, jak i po prawej stronie maszerują też inteligentni ludzie) chłoną gówno z ich ust. Cóż, miliardy much nie mogą się mylić. Jedynie Prezydent postanowił zrobić coś w duchu „święta wszystkich Polaków” i zebrał na swoim marszu ludzi reprezentujących różne środowiska. Co prawda sukcesu wielkiego nie było, bo wszyscy brandzlują się nad zamieszkami, ale zobaczymy w przyszłym roku. Niepokoić może jednak mnogość marszów – w tym roku w stolicy było ich 12. Podejrzewam, że z każdym kolejnym Świętem ta liczba będzie wzrastać. Jeśli kiedyś każda opcja pomaszeruje w swoją stronę, to z niepodległości nie będzie się komu cieszyć.

Tytuł oraz śródtytuły są oczywiście cytatami z Marszałka Józefa Piłsudskiego.