Już za kilka godzin w Dolby Theatre rozdane zostaną najbardziej pożądane nagrody filmowe na świecie. W tym roku na Oscara dla najlepszego filmu liczy osiem produkcji, a dwanaście zostało nominowanych w co najmniej trzech kategoriach. Podobnie jak w przypadku poprzednich dwóch ceremonii, będzie można u nas śledzić relację tekstową, a także znaleźć sposób na obejrzenie Oscarów w bardziej tradycyjny sposób.

Tegoroczną galę prowadzi Doogie Howser Neil Patrick Harris, a właściwa jej część rozpoczyna się o 2:30 naszego czasu. Tradycyjnie relację tekstową zaczniemy około 1:30, a skoro zostało jeszcze trochę czasu, to można wykorzystać go na zapoznanie się z niektórymi nominowanymi filmami (głównie dokumentalnymi, które mniej lub bardziej oficjalnie trafiły do sieci) i twórcami oraz oscarowym typowaniem. Tym razem nieco inaczej niż w poprzednich latach, oscarowe nominacje i relacja w formie jednego tekstu.

Najlepszy film

Birdman – Alejandro G. Iñárritu, John Lesher i James W. Skotchdopole

Nie jest to typowy hollywoodzki film, chociaż opowiada o aktorstwie, walce między sztuką a komercją, prawdziwością a sztucznością, co przecież często jest przez Hollywood wykorzystywane w ramach autoparodii. Tutaj temat został jednak potraktowany poważnie, aktorzy (zwłaszcza Keaton i Galifianakis) stworzyli bardzo dobre kreacje, a zdjęcia Emmanuela Lubezkiego nie pozwalały oderwać się od ekranu. Może z trochę jednostronnie film opowiedział się za sztuką, ale pod koniec, przynajmniej na chwilę zostały tez pokazane zalety komercyjnej strony aktorstwa. Choć przez większość czasu popularność jest dla głównego bohatera krzyżem, który dźwiga od ponad dwudziestu lat, a rola życia to największe przekleństwo jakie mogło go spotkać. Minusy zasadniczo są dwa. Pierwszy to muzyka – idiotyczna, wpierdzielająca się niemal wszędzie perkusja, która irytuje przy każdym wybrzmieniu.

Jeśli miała coś symbolizować, albo budować nastrój, to kompletnie się nie udało. Drugi minus to przedobrzenie w pogrywaniu z widzem. Wymieszanie fantazji z fikcją było z początku interesujące, ale gdy coraz trudniejsze stało się ich odróżnianie, film zrobił się niestrawny. Na koniec coś, co może być zarówno wadą, jak i zaletą, zależnie od punktu widzenia. Mianowicie usilne udowadnianie widzom, że niektórzy są za głupi na ten film. Jako zaleta, wiadomo – odsianie popcornożernych miłośników kina spod znaku Michaela Baya i jemu podobnych „wizjonerów” (im spodobałby się fikcyjny „Birdman”). Ale co z widzami, którzy wiedzą, że czegoś mogą nie zrozumieć, ale mimo tego chcą obejrzeć dzieło Iñárritu? Oni zostają potraktowani w ten sam sposób, a więc „też jesteś debilem, odpuść sobie – to film dla inteligentnych ludzi”. Nie jest to film przeintelektualizowany, ale na taki wygląda.

Boyhood – Richard Linklater i Cathleen Sutherland

Fascynujące jest oglądanie jak przez ponad dekadę starzeją się zarówno bohaterowie, jak I aktorzy ich grający. Właściwie potwierdza to twierdzenie, że mężczyźni z wiekim zyskują na atrakcyjności, a kobiety niekoniecznie. Z początku nieco szczurowaty Ethan Hawke na koniec wygląda tak, jak facet w jego wieku powinien wyglądać, zaś Patricia Arquette tak, jakby sceny z jej udziałem były kręcone na przestrzeni co najmniej dwudziestu lat. Wpadanie na plan na 2-3 dni w roku i wracanie do tej samej roli po tak dużych przerwach, granie w międzyczasie w innych produkcjach, nawet zwykłe zmiany nastrojów – nic z tych rzeczy nie wpłynęło na aktorów, zarówno bardziej doświadczonych, jak i tych młodszych. Co prawda kręcenie jednego filmu przez kilka-kilkanaście lat nie jest niczym nowym, jednak dla Hollywood to chyba pierwsza taka produkcja, która zebrała tyle nominacji. Film co prawda bardziej przypomina fabularyzowany dokument, a ci, którzy czekają na jakieś zwroty akcji srodze się zawiodą, ale jakimś cudem liczący 165 minut „Boyhood” ogląda się całkiem dobrze, bez znudzenia.

Oczywiście są chwile, w których akcja siada, a widz zadaje sobie pytanie „dokąd to zmierza?”, tyle że dzięki temu jeszcze bardziej chce się zobaczyć jak film się kończy. Ciekawe jest też ustanowienie muzyki (i w mniejszym stopniu kina) jako punktu odniesienia dla czasu, w jakim dzieje się akcja. Na ekranie nie widać podpisów w rodzaju „Sierpień 2008” czy „7 lat później”, a mimo tego, jeśli ktoś był na bieżąco z popkulturą XXI wieku, doskonale będzie wiedział, który akurat w filmie jest rok. „Boyhood” jest przedstawieniem życia z punktu widzenia dorastającego chłopca, przez co też widać, że to mężczyźni są tu bardziej wyrazistymi, silniejszymi postaciami. To ojciec, mimo że nie ma stałej pracy i właściwie sam jest dużym dzieckiem (chociaż w końcu też dorasta), o wiele lepiej niż matka przekazuje dzieciom mądrość życiową i pokazuje jak być szczęśliwym. Matka z kolei popełnia błędy, jest zagubiona i nieszczęśliwa, w końcu zaś sama przyznaje, że liczyła na więcej od życia. Film spodoba się mężczyznom, ale nie chłopcom, którzy myślą, że są mężczyznami. Choć dla jednych i drugich na pewno plusem będą ładne dziewczęta, przewijające się w życiu bohaterów.

Grand Budapest Hotel – Wes Anderson, Scott Rudin, Steven Rales i Jeremy Dawson

Pierwszym co rzuca się w oczy to oczywiście kolory i scenografia, które sprawiają, że film ogląda się niczym baśń. Film, mimo iż krótki, to ma tak napakowaną fabułę, że ogląda się go jakby miał o jakieś 60 minut więcej, przy czym nie nuży. Świetnie odnajdują się w tej opowieści zastępy gwiazd, z Ralphem Fiennesem na czele, a rzucanie mięsem w ich wykonaniu paradoksalnie współgra z elegancją scenografii i kostiumów. Ale żeby nie było tak różowo, film nie zasługuje na statuetkę. Skąd więc nominacja? Zastanówmy się co by było, gdyby na liście płac nie było tych wszystkich znanych nazwisk, a ci, którzy wystąpiliby zamiast gwiazd, zagraliby na tym samym poziomie. A mówiąc prościej: najbardziej nominację film zawdzięcza obsadzie. Trochę jak z punktami od sędziów w skokach narciarskich – jeśli jesteś zawodnikiem ze światowej czołówki, to dostajesz jakiś punkt-dwa więcej za nazwisko.

Wracając do minusów „Grand Budapest Hotel”, strasznie toporny jest też wątek, dziejący się „współcześnie” (czyli w momencie kiedy dorosły główny bohater opowiada swoją historię. Dużym minusem było też nieumiejętne korzystanie z komiksowości. Póki film był przerysowany, ale bez przesady, było OK. Schody zaczynały się w momentach gdy próbował być bardziej realistyczny, np. zaraz po ucieczce z więzienia, której komiksowość była zabawna i pasująca do filmu. Realizm szkodził filmowi, podobnie jak chodzenie na łatwiznę (dać się wytropić po zapachu perfum w brudnym wagonie towarowym – to zbyt głupie nawet jak na „Trudne sprawy”). Wreszcie zakończenie – niby mamy do czynienia z wielką konfrontacją, ale jej rozwiązanie jest rozczarowujące. Można było liczyć na więcej, jakiś „twist of fate”, cokolwiek. Tymczasem wygląda to tak, jakby któryś ze scenarzystów stwierdził „dobra stary, kończymy” i wklepał w scenariusz pierwsze co mu przyszło na myśl.

Teoria wszystkiego – Tim Bevan, Eric Fellner, Lisa Bruce i Anthony McCarten

Czy film o najwybitniejszym naukowcu naszych czasów, umyśle, który przerasta każdego z nas może być piękny, chociaż życie głównego bohatera na takie nie wyglądało? Jak najbardziej, a bardzo pomaga mu w tym przepiękna muzyka Jóhanna Jóhannssona. Sorry Hans Zimmer i Alexandre Desplat, ten soundtrack bije wszystkie pozostałe na głowę. Niby muzyka powinna być w tle filmu i z reguły tak jest, że podczas seansu gdzieś tam w głowie zapisują się dźwięki, ale większej uwagi im nie poświęcamy. Tutaj na każdy kolejny utwór się czeka, a gdy ten już się pojawia, idealnie uzupełnia scenę. Ważna lekcja – nie oceniaj ludzi po wyglądzie. Jóhannsson ma aparycję drugorzędnego gangstera z polskich komedii sensacyjnych z przełomu wieków, ale wrażliwość romantycznego poety. Oprócz muzyki, uwagę zwracają też niespotykanie żywe kolory, które jakby miały pokazać, że życie Hawkinga mimo wszystko nie było nudne i naznaczone wyłącznie chorobą. Zresztą mimo że widzimy jak ta postępuje, to nie ona jest na pierwszym planie. Stephen Hawking jest tu człowiekiem z krwi i kości, może nieco zakręconym na punkcie nauki, ale kochającym rodzinę, zabawnym, a także z początku wątpiącym. Dla wielu z nas zawsze był nieruchomym gościem na wózku, z głosem jak robot i dziwnym wyrazem twarzy, a tu możemy poznać go także jako młodego, w pełni sprawnego człowieka. Tym bardziej przygnębiające robi się to, że w tym starym schorowanym ciele żyje tak niezwykły duch.

Gra tajemnic – Nora Grossman, Ido Ostrowsky i Teddy Schwarzman

To, że Cumberbatch doczeka się w końcu nominacji było jasne od momentu, gdy wypłynął na szersze wody. W „Grze tajemnic” zagrał oczywiście najlepiej z całej obsady (która się nie przemęczała, chociaż Keira Knightley wreszcie w roli nie-suki wypadła nader przyzwoicie), a sam film był naprawdę niezły, ale może się skończyć tak, jak dwa lata temu z „Lincolnem”, kiedy to masa nominacji zamieniła się w raptem dwa Oscary. Na pewno minusem są sceny z frontu, które niby miały pokazywać, że pomimo spokojnego życia głównych bohaterów, gdzieś tam, całkiem niedaleko panuje wojna. Kilka sekwencji wrzuconych byle jak (co gorsza również wykonanych byle jak) naprawdę miało dać taki efekt? Było to zupełnie niepotrzebne, bo przecież każdy wie co działo się w Europie między 1939 a 1945 rokiem. W zasadzie największym plusem filmu jest to, że nie ma za bardzo do czego się przyczepić. Tyle tylko, że w tym wypadku oznacza to co najwyżej solidne rzemiosło. Na pewno mocną stroną „Gry tajemnic” jest scenografia, scenariusz też niczego sobie (chociaż ma mocnego konkurenta w postaci „Whiplash”), ale raczej to tyle, jeśli chodzi o ewentualne szanse.

Whiplash – Jason Blum, Helen Estabrook i David Lancaster

Gdyby nie on, „Whiplash” byłby jak pyszna, soczysta pieczeń, tyle że bez mięsa. J.K. Simmons robi jakieś 95% tego filmu (pozostałe 5% to grający główną rolę Miles Teller i muzyka, po której jednak można się było spodziewać więcej), przez co jest też murowanym kandydatem do Oscara za drugoplanową rolę męską. I choć to jego postać jest pierwszorzędnym skurczybykiem, w mordę chcę się dać raczej głównemu bohaterowi. Wszystkie inne postacie to trzeci, a nawet czwarty plan, przez co film od samego początku jest pojedynkiem tych dwóch – mistrza i ucznia, starego wygi i młokosa, który chce być najlepszy. Trochę to oklepane, a przewidywalność tu i ówdzie bije po oczach (chociaż trzeba przyznać że głównie tam, gdzie zwroty akcji mogłyby bardziej zaszkodzić niż pomóc), ale jeśli ktoś w pewnym momencie zacznie zastanawiać się, po co ambitny młody muzyk poświęca aż tak wiele by dotrzeć na szczyt, w końcu otrzyma odpowiedź. Tyle tylko, że będzie musiał długo na nią czekać.

Snajper – Clint Eastwood, Robert Lorenz, Andrew Lazar, Bradley Cooper i Peter Morgan

Najsłabszy film Clinta Eastwooda (słusznie brak nominacji za reżyserię) i najsłabszy z nominowanych. Jako film może nawet nie jest taki zły, ale cała patriotyczna otoczka zabija w nim wszystko, co dobre. Zresztą skoro najjaśniejszym punktem był Bradley Cooper, to wiadomo, że nie można się po „Snajperze” wiele spodziewać. Nie wiadomo za to, czy uczynienie z głównego bohatera tępego południowca, który ocieka stereotypami amerykańskiego patrioty było świadome, czy też Eastwoodowi przypadkiem wyszła taka karykatura. „Ameryka to najlepszy kraj na świecie” – tak, taka kwestia naprawdę padła z ust głównego bohatera i choć obyło się bez łopoczącej amerykańskiej flagi (nie licząc napisów końcowych), to już sceny, w których rodzi się jego motywacja do wstąpienia do wojska budzą politowanie, czy wręcz zażenowanie. Znalazło się w filmie Eastwooda też miejsce dla jednej z najbardziej utartych klisz hollywoodzkiego kina – „zobacz jaki pierścionek kupiłem mojej ukochanej, ożenię się z nią jak wrócę”.

Jedynym plusem filmu jest pokazanie, że na wojnie strzela się także do kobiet i dzieci. Amerykańskie kino jest przewrażliwione zwłaszcza na punkcie zabijania tych drugich (tak na szybko, ile takich scen w największych hitach było?), a tutaj widzimy, że wojna nie oszczędza nikogo. Nie oszczędziła też psychiki Chrisa Kyle’a, ale jego psychologicznej analizy w filmie nie ma, więc albo jest cyborgiem bez uczuć, albo największym dupkiem w historii amerykańskiej armii. Zakończenie filmu zostało przeciągnięte niemalże do ostatniego możliwego momentu – kto zna historię, która posłużyła za kanwę filmu, ten wie, o co chodzi. Gdyby „Snajper” był filmem o człowieku, a nie o ciągnącej się za nim legendzie, to byłby o wiele lepszy. Twórcy zrozumieli to chyba w trakcie kręcenia, przez co widzowie otrzymali dodatkowe kilkadziesiąt minut, które chyba miało pokazać głównego bohatera jako człowieka z krwi i kości. Cóż, nie udało się, a film ma tak pesymistyczną, martyrologiczną wymowę, że sprawia wrażenie jakby był nakręcony w Polsce.

Selma – Christian Colson, Oprah Winfrey, Dede Gardner i Jeremy Kleiner

Najsłabiej obdarzony nominacjami film, opowiadający o Martinie Lutherze Kingu. Fakt, że ma szanse tylko na dwie statuetki oburzył sporą część afroamerykańskiego społeczeństwa. Po ubiegłorocznym sukcesie „Zniewolonego” wielu liczyło, że historia człowieka, który jest dla nich tym, kim dla Polaków Jan Paweł II, zdeklasuje konkurencję i zgarnie kilka statuetek. A tu dupa – jeśli członkom Akademii nie odbije palma politycznej poprawności, skończy się co najwyżej na Oscarze za najlepszą piosenkę. W najważniejszych kategoriach (aktorskie, reżyseria, scenariusze) nie ma ani jednego czarnoskórego artysty, co niektórzy odbierają jako przejaw rasizmu. Oczywiście jest to idiotyczny zarzut, a bardziej rasistowskie byłoby przyznanie jakiejkolwiek nominacji właśnie za ciemny kolor skóry. Tak jakby murzyni (nie, to nie jest rasistowskie słowo) nie mogli być na tyle dobrymi aktorami, by wywalczyć sobie Oscara za pomocą swoich umiejętności. Czy np. Denzel Washington otrzymał statuetkę, za to, że jest czarny? Nie, on po prostu jest świetny w tym, czym się zajmuje na co dzień. Podobnie jak wielu innych ciemnoskórych, nie tylko z showbiznesu, którzy zamiast jojczeć jak to źle jest afroamerykanom pod wyimaginowanym butem białego pana, biorą się za siebie i osiągają sukces. Gdyby King wolał usiąść przed domem i narzekać jak to jest ciemiężony, może i do dziś w Stanach panowałaby segregacja rasowa, a murzyni byliby obywatelami drugiej kategorii.

Najlepszy reżyser

Faworyci: Richard Linklater (Boyhood) i Alejandro González Iñárritu (Birdman)

Morten Tyldum − (Gra tajemnic)

Wes Anderson − (Grand Budapest Hotel)

Bennett Miller – (Foxcatcher)

 

Najlepszy scenariusz oryginalny

Faworyci: Alejandro González Iñárritu, Nicolás Giacobone, Alexander Dinelaris, Jr. i Armando Bo (Birdman) oraz Richard Linklater (Boyhood)

Grand Budapest Hotel – Wes Anderson i Hugo Guinness

Foxcatcher – E. Max Frye i Dan Futterman

Wolny strzelec – Dan Gilroy

 

Najlepszy scenariusz adaptowany

Faworyci: Anthony McCarten (Teoria wszystkiego) i Damien Chazelle (Whiplash)

Czarny koń: Paul Thomas Anderson (Wada ukryta)

Gra tajemnic – Graham Moore

Snajper – Jason Hall

 

Najlepszy aktor

Faworyci: Eddie Redmayne (Teoria wszystkiego) i Michael Keaton (Birdman)

Benedict Cumberbatch − Gra tajemnic

Steve Carell – Foxcatcher

Bradley Cooper – Snajper

 

Najlepszy aktor drugoplanowy

Faworyci: J. K. Simmons (Whiplash) i Edward Norton (Birdman)

Czarny koń: Robert Duvall (Sędzia)

Ethan Hawke – Boyhood

Mark Ruffalo − Foxcatcher

 

Najlepsza aktorka

Faworytki: Julianne Moore (Still Alice) i Rosamund Pike (Zaginiona dziewczyna)

Czarny koń: Felicity Jones (Teoria wszystkiego)

Marion Cotillard − Dwa dni, jedna noc

Reese Witherspoon − Dzika droga

 

Najlepsza aktorka drugoplanowa

Faworytki: Patricia Arquette (Boyhood) i Emma Stone (Birdman)

Laura Dern − Dzika droga

Keira Knightley − Gra tajemnic

Meryl Streep − Tajemnice lasu

 

Najlepsze zdjęcia

Faworyci: Birdman – Emmanuel Lubezki i Grand Budapest Hotel – Robert Yeoman

Czarny koń: Ida – Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski

Mr. Turner – Dick Pope

Niezłomny – Roger Deakins

 

Najlepszy montaż

Faworyci: Grand Budapest Hotel – Barney Pilling i Whiplash – Tom Cross

Czarny koń: Boyhood – Sandra Adair

Snajper – Joel Cox i Gary D. Roach

Gra tajemnic – William Goldenberg

 

Najlepszy montaż dźwięku

Faworyci: Interstellar – Richard King i Snajper – Alan Robert Murray i Bub Asman

Niezłomny – Becky Sullivan i Andrew DeCristofaro

Hobbit: Bitwa pięciu armii – Brent Burge i Jason Canovas

Birdman – Martin Hernández i Aaron Glascock

 

Najlepsza scenografia i dekoracja wnętrz

Faworyci: Grand Budapest Hotel – Adam Stockhausen (Scenografia); Anna Pinnock (Dekoracja wnętrz) i Gra tajemnic – Maria Djurkovic (Scenografia); Tatiana Macdonald (Dekoracja wnętrz)

Interstellar – Nathan Crowley (Scenografia); Gary Fettis (Dekoracja wnętrz)

Tajemnice lasu– Dennis Gassner (Scenografia); Anna Pinnock (Dekoracja wnętrz)

Mr. Turner – Suzie Davies (Scenografia); Charlotte Watts (Dekoracja wnętrz)

 

Najlepsza charakteryzacja i fryzury

Faworyt: Grand Budapest Hotel – Frances Hannon i Mark Coulier

Foxcatcher – Bill Corso i Dennis Liddiard

Strażnicy Galaktyki – Elizabeth Yianni-Georgiou i David White

 

Najlepsze efekty specjalne

Faworyci: Paul Franklin, Andrew Lockley, Ian Hunter i Scott Fisher (Interstellar) i Richard Stammers, Lou Pecora, Tim Crosbie i Cameron Waldbauer (X-Men: Przeszłość, która nadejdzie)

Strażnicy Galaktyki – Stephane Ceretti, Nicolas Aithadi, Jonathan Fawkner i Paul Corbould

Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz – Dan DeLeeuw, Russell Earl, Bryan Grill i Dan Sudick

Ewolucja Planety Małp – Joe Letteri, Dan Lemmon, Daniel Barrett i Erik Winquist

 

Najlepsze kostiumy

Faworytki: Grand Budapest Hotel – Milena Canonero i Tajemnice lasu– Colleen Atwood

Czarny koń: Czarownica – Anna B. Sheppard

Mr. Turner – Jacqueline Durran

Wada ukryta – Mark Bridges

 

Najlepszy dźwięk

Faworyci: Interstellar – Gary A. Rizzo, Gregg Landaker i Mark Weingarten oraz Whiplash – Craig Mann, Ben Wilkins i Thomas Curley

Birdman – Jon Taylor, Frank A. Montaño i Thomas Varga

Snajper – John Reitz, Gregg Rudloff i Walt Martin

Niezłomny – Jon Taylor, Frank A. Montaño i David Lee

 

Najlepszy pełnometrażowy film animowany

Faworyci: Wielka szóstka (Don Hall, Chris Williams i Roy Conli) i Jak wytresować smoka 2 (Dean DeBlois i Bonnie Arnold)

Pudłaki (Anthony Stacchi, Graham Annable i Travis Knight)

Sekrety morza (Tomm Moore i Paul Young)

The Tale of the Princess Kaguya (Isao Takahata i Yoshiaki Nishimura)

 

Najlepszy krótkometrażowy film animowany

Faworyci: Uczta – Patrick Osborne i Kristina Reed oraz A Single Life – Joris Oprins

The Bigger Picture – Daisy Jacobs i Christopher Hees

The Dam Keeper – Robert Kondo, Daisuke 'Dice’ Tsutsumi

Me and My Moulton – Torill Kove

 

Najlepszy film nieanglojęzyczny

Faworyci: Andriej Zwiagincew – Lewiatan (Rosja) i Paweł Pawlikowski – Ida (Polska)

Czarny koń: Zaza Urushadze – Mandarynki (Estonia)

Damián Szifrón − Dzikie historie (Argentyna)

Abderrahmane Sissako – Timbuktu (Mauretania)

 

Najlepszy film krótkometrażowy

Faworyci: Aya – Oded Binnun i Mihal Brezis i Rozmowa – Mat Kirkby i James Lucas

Parvaneh – Talkhon Hamzavi i Stefan Eichenberger

Boogaloo and Graham – Michael Lennox i Ronan Blaney

Maślana lampa – Hu Wei i Julien Féret

 

Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny

Faworyci: Crisis Hotline: Veterans Press 1 – Ellen Goosenberg Kent i Dana Perry oraz Joanna – Aneta Kopacz

Czarny koń: Nasza klątwa – Tomasz Śliwiński i Maciej Ślesicki

White Earth – J. Christian Jensen

La Parka – Gabriel Serra Arguello

 

Najlepszy film dokumentalny

Faworyci: Szukając Vivian Mayer – John Maloof i Charlie Siskel oraz CitizenFour – Laura Poitras, Mathilde Bonnefoy i Dirk Wilutzky

Czarny koń: Last days in Vietnam – Rory Kennedy i Keven McAlester

Sól ziemi – Wim Wenders, Juliano Ribeiro Salgado i David Rosier

Virunga – Orlando von Einsiedel i Joanna Natasegara

 

Najlepsza piosenka

Faworyci: „Glory” (Selma) – Muzyka i Słowa John Stephens i Lonnie Lynn

„I’m Not Gonna Miss You” (Glen Campbell…I’ll be me) – Muzyka i Słowa Glen Campbell i Julian Raymond

„Grateful” (Beyond the Lights) – Muzyka i Słowa Diane Warren

„Everything Is Awesome” (LEGO® PRZYGODA) – Muzyka i Słowa Shawn Patterson

„Lost Stars” (Zacznijmy od nowa) – Muzyka i Słowa Gregg Alexander i Danielle Brisebois

 

Najlepsza muzyka

Faworyci: Teoria wszystkiego – Jóhann Jóhannsson i Interstellar – Hans Zimmer

Gra tajemnic – Alexandre Desplat

Grand Budapest Hotel – Alexandre Desplat

Mr. Turner – Gary Yershon

 

Relacja tekstowa:

6:08

Zatem to by było na tyle. Bez większych zaskoczeń (chyba że za takie uznać słabą formę Neila Patricka Harrisa).

6:04

A wygrywa… „Birdman”.

6:03

Sean Penn wręczy nagrodę w ostatniej kategorii, czyli dla najlepszego filmu. Swoją drogą wygląda jakby pił z Witherspoon i Hawke’em. Chociaż nie, on zawsze tak wygląda.

5:57

Na scenie zarośnięty Matthew McConaughey wręczający nagrodę dla najlepszej aktorki. Została nią Julianne Moore. Czyli też bez niespodzianki.

5:52

Sympatyczny koleś z tego Redmayne’a. Takiej nieskrywanej radości jeszcze nikt dziś nie okazał.

5:51

No i wreszcie najlepszy aktor. Nagrodę wręcza Cate Blanchett, a otrzymuje ją Eddie Redmayne. Całkowicie zasłużenie. Sorry Michael Keaton, nie tym razem.

5:41

Ben Affleck wręcza statuetkę dla najlepszego reżysera. A jest nim Alejandro González Iñárritu (Birdman). Bardziej zasłużył Richard Linklater.

5:35

Oprah Winfrey będzie zaś wręczać Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany. Graham Moore, scenarzysta „Gry tajemnic” może się cieszyć z wygranej.

5:30

Eddie Murphy ogłasza zwycięzcę w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny. Nicolás Giacobone, Alexander Dinelaris, Jr. i Armando Bo otrzymują go za „Birdmana”.

5:20

Na scenę wchodzi Julie Andrews, która grała główną rolę w tym filmie (i śpiewała wszystkie te piosenki w oryginale), a skoro trzyma w ręku kopertę, oznacza to, że czas na kolejną kategorię – najlepsza muzyka. Laureatem zostaje Alexandre Desplat za „Grand Budapest Hotel”. Hmm, mimo wszystko jego muzyka do „Gry tajemnic” była lepsza. O soundtracku do „Teorii wszystkiego” nie wspominając.

5:16

Lady Gaga za to w normalnym makijażu i normalnej sukni wygląda… normalnie. Śpiewa jak zwykle świetnie, choć repertuar dla niej nietypowy – piosenki z filmu „Dźwięki muzyki”.

5:13

Scarlett Johansson prezentuje się zdecydowanie mniej okazale niż zwykle. If you know what I mean.

5:08

Chris Pine po raz kolejny chce być bardziej czarny niż zgromadzeni w Dolby Theatre ciemnoskórzy. Oklaski na stojąco dla Legenda, który uważa, że olbrzymia ilość czarnych w amerykańskich więzieniach to wina rasizmu, a nie tego, że to zwykli kryminaliści? Nie wiadomo, który z nich jest większym pajacem.

5:05

John Travolta molestuje Idinę Menzel (choć pewnie wolałby Neila Patricka Harrisa). Oboje wręczą statuetkę dla najlepszej piosenki, którą jest oczywiście „Glory”.

5:03

Ale bez przesady, te łzy na twarzach niektórych to już nieporozumienie. Chris Pine zaraz dostanie spazmów.

4:58

Octavia Spencer przypomina, że tylko raz w historii ceremonia rozdania Oscarów została przełożona. Stało się tak z powodu zabójstwa Martina Luthera Kinga. Na scenie pojawiają się zatem John Legend i Common, by zaśpiewać nominowaną piosenkę „Glory” z filmu „Selma”. Trzeba przyznać, że ma coś w sobie ten utwór.

4:52

NPH po raz kolejny rzuca żartem wykorzystującym grę słów, ale poza tym wypada raczej blado.

4:51

Jennifer Aniston i David Oyelowo oznajmiają nam, że najlepszy film dokumentalny to „Citizenfour”, którego twórcami są Laura Poitras, Mathilde Bonnefoy i Dirk Wilutsky.

4:47

Terrence Howard z kolei prezentuje kolejne produkcje nominowane w kategorii najlepszy film – „Whiplash”, „Grę tajemnic” i „Selmę”.

4:44

Naomi Watts i Benedict Cumberbatch na scenie, czyli czas na Oscara za najlepszy montaż. Zwycięzcą jest Tom Cross za „Whiplash”.

4:36

Występ Jennifer Hudson, która jak zwykle jest do siebie zupełnie niepodobna.

4:30

Meryl Streep zapowiada prezentację filmowców, którzy odeszli w ciągu ostatniego roku. Cholera, strasznie smutno się robi widząc te wszystkie znane nazwiska.

4:25

Najlepsze zdjęcia – Emmanuel Lubezki za „Birdmana. Drugi Oscar z rzędu.

4:22

Felicity Jones i Chris Pratt jako wręczający nagrodę za najlepszą scenografię i dekorację wnętrz. Zwycięzcami Adam Stockhausen i Anna Pinnock za „Grand Budapest Hotel”. Chyba najkrótsza przemowa ze wszystkich laureatów.

4:17

Przewodznicząca akademii, Cheryl Boone Isaacs, wygłasza przemowę o miłości do kina. Obyło się nawet bez patosu.

4:10

Zoe Saldana i Dwayne Johnson wręczają Oscara za Najlepszy pełnometrażowy film animowany. A jest nim „Wielka szóstka”. Statuetki wędrują zatem do rąk Dona Halla, Chrisa Williamsa i Roya Conli. Kolejna nagroda dla Disneya.

4:07

Najlepszy krótkometrażowy film animowany – Patrick Osborne i Kristina Reed za „Ucztę”.

4:04

Jakiś inny szczyl i Chloe Moretz wręczają statuetkę za najlepsze efekty specjalne. Laureaci to Paul Franklin, Andrew Lockley, Ian Hunter i Scott Fisher za „Interstellar”.

4:00

Josh Hutcherson (taki tam fąfel z dziadowskich filmów dla nastolatek) zapowiada występ Rity Ory, która śpiewa piosenkę „Grateful” z filmu „Beyond the lights”.

3:53

Jared Leto i nagroda dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Oscara otrzymuje Patricia Arquette. Zasłużenie.

3:49

Ta sama para wręczy też statuetkę za najlepszy montaż dźwięku dla Alana Roberta Murraya i Buba Asmana za „Snajpera”.

3:46

Sienna Miller i Chris Evans z kolei wręczą Oscara za najlepszy dźwięk. Otrzymują go Craig Mann, Ben Wilkins i Thomas Curley za „Whiplash”.

3:44

Margot Robbie i Miles Teller przedstawiają laureatów nagród za osiągnięcia techniczne.

3:43

NPH parodiuje „Birdmana”. W końcu trochę życia w tym jego przeciętnym występie.

3:35

Gwyneth Paltrow zapowiada „I’m Not Gonna Miss You” z filmu „Glen Campbell: I’ll Be Me”, w wykonaniu Tima McGraw.

3:28

Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny: Crisis Hotline: Veterans Press 1. Polscy twórcy obeszli się smakiem.

3:26

Kerry Washington i Jason Bateman wręczą statuetkę dla najlepszego filmu krótkometrażowego. A otrzymuje ją The Phone Call.

3:17

Marion Cotillard zapowiada „Everything is awesome” z „Lego movie”. Cholernie wnerwiający kawałek.

3:13

Na scenie Shirley MacLaine, prezentuje „Boyhood”, „Teorię wszystkiego” i „Birdmana”.

3:11

Najlepszy film nieanglojęzyczny:  Ida. A jednak się udało. Pawlikowski świetnie mówi po angielsku – dobrze się prezentuje.

3:02

Reese Witherspoon wygląda strasznie. Zupełnie jakby piła z Ethanem Hawke’em.

3:01

Najlepsza charakteryzacja i fryzury: Frances Hannon i Mark Coulier (Grand Budapest Hotel)

2:59

A otrzymuje ją Milena Canonero (Grand Budapest Hotel)

2:57

Nagrodę w kategorii Najlepsze kostiumy wręczą Jennifer Lopez i Chris Pine.

2:49

Dakota Johnson zapowiada występ Maroon 5. Utwór „Lost Stars” z filmu „Zacznijmy od nowa” jest nominowany w kategorii najlepsza piosenka.

2:47

Na scenie Liam Neeson. Prezentuje pierwsze dwa filmy nominowane w kategorii najlepszy film.

2:46

Zasłużona statuetka dla 60-letniego aktora, który do tej pory był znany najbardziej ze „Spidermana”.

2:42

Najlepszy aktor drugoplanowy: J. K. Simmons, bez niespodzianki.

2:36

Piosenka w wykonaniu NPH nawet niezła, ale niech już przejdą do pierwszej kategorii.

2:34

Jack Black strasznie się zestarzał.

2:30

A więc zaczyna się…

2:20

Lady Gaga w ładnej, białej sukience i czerwonych, gumowych rękawicach kuchennych.

2:15

Z kolei Bradley Cooper ogolony, wypacykowany – zupełnie nie przypomina granego przez siebie bohatera. Podobnie Steve Carell i Eddie Redmayne, choć w przypadku tego drugiego było przecież oczywiste, że nie przyjedzie na wózku.

2:07

O ile w „Boyhood” Ethan Hawke nie postarzał się za bardzo w ciągu tych niespełna 12 lat, o tyle na gali wygląda, jakby miał o te kilkanaście więcej. A do tego głos ma przepity jak po trzydniowej libacji.

1:55

I o to chwilę później w ABC wywiad z Reese Witherspoon, nominowaną za rolę w „Dzikiej drodze”.

1:53

Interesujący jest fakt, że reporterzy PRO7 wyłapują co ciekawszych aktorów, natomiast ci z ABC skupiają się na mediach społecznościowych, wywiadach z gwiazdkami jednego filmu itp… A wszystko podlane olbrzymią ilością reklam.

1:30

Póki co gwiazdy maszerują po czerwonym dywanie. Wywiady, rewia mody i takie tam pierdoły…