Serial, film, gra komputerowa, reklama – nieważne. Utwory dzisiejszych bohaterów brzmią świetnie niezależnie od okoliczności. Chociaż wiadomo, że każdemu będą kojarzyć się inaczej.

Przed wami kolejnych pięć kompozycji, które można znaleźć na filmowych i serialowych ścieżkach dźwiękowych. Po raz kolejny są to utwory instrumentalne, tym razem jednak mogą wydawać się nieco bardziej przygnębiające, wręcz ściskające za gardło.

soundtrack

Daniel Licht – Hide Your Tears

Urodzony w 1957 roku kompozytor ma na swoim koncie całkiem sporo ścieżek dźwiękowych do horrorów. Są to jednak filmy mało popularne, z których najbardziej znane to „Przeklęty” na podstawie powieści Stephena Kinga, druga i trzecia odsłona „Dzieci kukurydzy” oraz „Hellraiser IV”. Najbardziej rozpoznawalnym dziełem Lichta jest soundtrack do serialu „Dexter”, z którego pochodzi powyższy utwór. Jako że na potrzeby hitu stacji Showtime stworzył wiele świetnych kompozycji, ciężko było wybrać tę najciekawszą. Równie udanym utworem jest „Astor’s Birthday Party”. Co do samego Daniela trudno znaleźć wiarygodne informacje dotyczące jego najmłodszych lat, wiadomo natomiast, że posiada wykształcenie muzyczne i często podróżował po świecie. Nie w celach turystycznych oczywiście – w krajach północnej i zachodniej Europy komponował muzykę do przedstawień teatralnych i innych występów scenicznych. Nie brzydzi się też tworzeniem muzyki na potrzeby reklam i gier (m.in. dwóch części z serii „Silent Hill”).

Ennio Morricone – Chi Mai

Utwór zdecydowanie bardziej znany niż filmy, w których rozbrzmiewał. No dobra, może powstały w 1981 roku „Zawodowiec” z Jean-Paulem Belmondo nie jest zupełnie anonimowy, bo to głównie z tego filmu kompozycja jest kojarzona. Mało znanym jest jednak fakt, że „Chi Mai” po raz pierwszy można było usłyszeć w starszym o dziesięć lat filmie „Magdalena”. Można tutaj połechtać narodowe ego, bowiem mimo że film produkowali Włosi do spółki z Jugosłowianami, to jednak współautorem scenariusza i reżyserem był Jerzy Kawalerowicz. Teraz zejdziemy na ziemię – we Francji utwór stał się prawdziwie popularny dzięki… reklamie żarcia dla psów. Francuzom przypisuje się kilka ciekawych pomysłów, np. gra na oboju, kinematograf czy miłość francuską (efekty połączenia tych trzech wychodzą całkiem nieźle, na różnych „tubach” można obejrzeć :)), ale zilustrowanie tak piękną melodią szarżującego owczarka niemieckiego jest barbarzyństwem.

Vangelis i Vanessa-Mae – Roxanne’s Veil

W 2004 roku Oliver Stone pokazał światu swoją wizję historii Aleksandra Wielkiego. Film okazał się porażką zarówno finansową jak i artystyczną, jednak dał nam dwie wspaniałe rzeczy – rozbieraną scenę z Rosario Dawson oraz powyższą kompozycję będąca efektem współpracy słynnego greckiego kompozytora i pięknej skrzypaczki. O ile nie wszyscy doceniają oryginalną urodę aktorki, o tyle chyba nie znajdzie się nikt, kogo nie urzekłby ten utwór. Mimo że „Roxanne’s Veil” jest tak samo dobrą kompozycją jak wiele innych wspaniałych dzieł urodzonego w 1943 roku Vangelisa, to i tak Grek będzie zapamiętany z oscarowej ścieżki dźwiękowej do „Rydwanów ognia” oraz nie mniej znanych soundtracków do „Łowcy androidów” oraz „1492: Wyprawa do raju”. Vanessa-Mae urodziła się w 1978 roku w Singapurze, w rodzinie chińskiej prawniczki i angielskiego hotelarza tajskiego pochodzenia. Po rozwodzie rodziców czteroletnia Vanessa przeniosła się z matką do Anglii. Rok wcześniej zaczęła grać na pianinie, a w wieku pięciu lat na skrzypcach. Pierwszy międzynarodowy koncert zagrała mając 10 lat, a trzy lata później stała się najmłodszą osobą która nagrała koncerty skrzypcowe Czajkowskiego i Beethovena.

Funkadelic – Maggot Brain

Piosenkę można było usłyszeć w serialu „Dr House”, gdzie perfekcyjnie podkreśliła przygnębiającą scenę w jedenastym (lub dziesiątym, zależnie od numeracji) odcinku szóstej serii. Pojawiła się  także w filmach „Nic świętego” i „I Melt With You”. Wersja dla kobiet: W pierwszym z tych filmów gra przystojny Aaron Eckhart, w drugim zaś kilku niezgorszych dżentelmenów. Wersja dla facetów: W tym pierwszym jest kilka par nagich cycków, a w drugim Sasha Grey. Wróćmy jednak do „Maggot Brain”. Według popularnej historii lider zespołu George Clinton powiedział gitarzyście Eddiemu Hazelowi by wyobraził sobie, że powiedziano mu o śmierci jego matki, oraz że ostatecznie okazało się to nieprawdą. Tak, Clinton był na kwasie, co wydaje się czymś zupełnie oczywistym, gdy przejrzy się kilka jego zdjęć. Hazel zaczął grać, po chwili włączyli się inni muzycy, jednak w finalnej wersji utworu ich instrumenty zostały w większości wyciszone. Clinton uznał (całkiem słusznie zresztą), że solówka Eddiego miała taką moc, że nic więcej nie jest potrzebne. Cały utwór został nagrany za jednym podejściem. Gdy Hazel zmarł w 1992 roku, „Maggot Brain” rozbrzmiał na jego pogrzebie.

Clint Mansell – The Last Man

Trudno jest znaleźć jakiekolwiek słowa mogące oddać wielkość soundtracku do filmu „Źródło”. Trudno jest też napisać cokolwiek o wielu pozostałych arcydziełach Clinta Mansella bez choćby minimalnej dawki patosu. Chociaż nie, można napisać jedno zdanie: Płakać się chce, gdy gimbaza ostro gwałci utwór „Lux Aeterna”, wklejając go do każdego pseudowzruszającego filmiku. Ten najbardziej rozpoznawalny utwór pięćdziesięcioletniego Anglika, mimo całej wspaniałości, obrzydł już niejednemu – właśnie przez przemielenie go przez pół youtuba. Soundtrackowa kariera Mansella rozpoczęła się w 1998 roku od filmu „Pi” w reżyserii Darrena Aronofsky’ego. Z tym reżyserem Clint współpracował dotychczas pięciokrotnie (wspomniane „Pi”, „Requiem dla snu”, „Źródło”, „Zapaśnik” oraz „Czarny łabędź”), a na 2014 rok zapowiadany jest ich kolejny wspólny film, tym razem o potopie. Nie szwedzkim, biblijnym. A wracając do „Źródła”, z całego soundtracku należałoby jeszcze wyróżnić dwa inne, genialne utwory – „Death Is The Road To Awe” oraz „Together We Will Live Forever”. Szkoda tylko, że najważniejsze nagrody filmowe omijają Mansella – jedynie za „Źródło” otrzymał nominację do Złotego Globu.