Znane przysłowie mówi, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Jednak w przypadku piłki nożnej i wielkich klubów z jednego miasta jest zupełnie inaczej. Owszem, zdarzają się takie przypadki jak Londyn, który momentami miewa nawet sześciu reprezentantów w Premier League, ale nie o nich będzie dziś mowa.

Zresztą czy, dajmy na to, hasło „derby Londynu” sprawia, że serce bije szybciej, dyskusje stają się bardziej zażarte, a po meczu pół miasta przeżywa żałobę, podczas gdy druga połowa świętuje do białego rana? Taka biegunowość, podział na dobrych i złych, o wiele lepiej się sprzedaje. Jeśli nie jesteś z nami, to jesteś z nimi – naszymi największymi wrogami. Kto wygra mecz, rządzi całym miastem. A jeśli kandydatów do rządzenia jest więcej, jak w Londynie? Wtedy gra się następny mecz. I jeszcze jeden, i kolejny… W ten sposób mecz derbowy staje się meczem jak każdy inny. A są przecież miasta, w których liczą się tylko dwie drużyny. Co nie oznacza, że piłkę kopie się tylko w nich. Istnieją jeszcze małe, mniej lub bardziej profesjonalne kluby, którym kibicują prawdziwi zapaleńcy.

Czytaj dalej »