Czy wtarganie martwego drzewka iglastego do domu i obłożenie go kolorowymi pierdołami nigdy nie wydawało ci się dziwne? Jeżeli nie tobie, to na pewno innym mieszkańcom świata, którzy nie są rozeznani w tradycjach świąt Bożego Narodzenia. Jako że te będą całkiem niedługo, a otrzymywanie skarpetek i mandarynek jest dla nas całkiem normalne, poniżej przedstawiamy pięć najdziwniejszych świąt na świecie.

A są nie tylko dziwne, ale i obchodzone. Hiszpańska Korrida czy polski Marsz Niepodległości może się schować w porównaniu z idiotyzmami, jakie ludzie potrafią wyprawiać podczas świąt, które są dla nich równie normalne, co u nas rzucanie kamieniami i podpalanie symboli gejowskich wolności. A zaczniemy od…

Tinku Festival

Tradycja narodziła się Andach, w czasach prekolumbijskich, gdy to bogini ziemi Pachamama zapragnęła krwi, w zamian oferując obfite plony. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jako że zwyczaje dawnej Ameryki Południowej ograniczały się do wyżynania ludzi w celu przekupienia bogów, gdyby nie fakt, że zwyczaj przetrwał do dziś. Na szczęście nikt nikogo nie zabija, ale ludzie z Boliwijskiej wioski Tinku wzięli sobie zwyczaj do serca, przez co każdego roku piorą się po pyskach ile wlezie. Rytuał rozpoczyna się wspólnym tańcem, z którego po pewnym czasie kobiety się wycofują. Następnie zaczynają śpiewać, podczas gdy mężczyźni zaczynają się najzwyczajniej w świecie bić. Niektórzy zbroją się w kamienie by zadawać mocniejsze ciosy lub nimi rzucać. Są również przypadki zawijania wokół pięści paska tkaniny z przyklejonymi odłamkami szkła. Proce i bicze również wchodzą w grę. Co najciekawsze, do rozróby czasem dołączają się również i kobiety. Mieszkańcy zazwyczaj wczuwają się tak bardzo, że do akcji musi wkraczać policja.

Antzar Eguna

Święto, będące częścią San Antolín Festival, polega na odcięciu łba martwej gęsi zawieszonej na linie nad portem w mieście. Zwycięzca w nagrodę może zatrzymać gęś. A wymyślili to jakieś 350 lat temu, wydawać by się mogło, całkiem cywilizowani Baskowie, zamieszkujący tereny nad Zatoką Baskijską, pomiędzy Hiszpanią i Francją. Tradycja ma ukazywać ducha walki Basków, a także odzwierciedlać ciężkie zadania fizyczne, z którymi borykali się na co dzień pierwsi Baskowie. Ale dlaczego w tak absurdalnie głupi sposób? Mówi się, że święto wywodzi się od dawnych rybaków, którzy łapali gęsi na morzu i musieli konkurować o nie między sobą, by zabrać je do domu.

Dzień Świszcza

Zwany również Dniem Świstaka. Jeżeli jakiś dzwon wam bije, a nie wiecie gdzie, to święto zostało przedstawione w komedii nieco-romantycznej „Dzień Świstaka” z 1993 roku z Billem Murrayem w roli głównej. Święto, zwane Groundhog Day, obchodzone jest 2. lutego każdego roku w USA i Kanadzie. Jeżeli Świszcz (to trochę inne zwierzątko niż Świstak) wystawi łeb z nory i zobaczy swój cień, oznaczać to będzie sześć tygodni zimy. Jeżeli nie zobaczy, wtedy jest to znak, że zbliża się wiosna. Jeżeli nie wystawi łba… no cóż, wtedy wyciąga się go z nory za szmaty. Całe zajście wiąże się z przemówieniami, wyżerką i zabawą. I nikogo nie interesuje, że za dostrzeżenie cienia odpowiada absolutny przypadek. Przynajmniej nie wrzucają do rzeki podpalonej kukły Marzanny.

Nenana Ice Classic

Skoro już jesteśmy przy zimie i Stanach Zjednoczonych, to na Alasce w miejscowości Nenana w 1917 roku grupka inżynierów kolejowych założyła się kiedy pęknie lód tamtejszej rzeki. A była wtedy cholernie długa i mroźna zima. Tradycja kultywowana jest do dzisiaj, a Amerykanie obstawiają dokładny czas załamania się lodu pod wielkim drewnianym „statywem”. Ten podtrzymuje linę, która prowadzi do zegara umieszczonego na brzegu. Gdy lód pęknie, konstrukcja wpada do wody, a to powoduje odciągnięcie liny zatrzymującej zegar. Największa wygrana z zakładu padła w 2008 roku i wynosiła 303895 dolarów. Od początku święta zostało już wygranych prawie 10 milionów dolarów. Podobny motyw z zakładami, lodem i samochodem można znaleźć w książce „Amerykańscy Bogowie” Neila Gaimana.

Straw Bear Day

To angielskie święto ma miejsce co roku 7. stycznia i zaczyna się tuż po poniedziałkowym święcie Plough Monday, będącym tradycyjnym świętem rozpoczynającym rok rolniczy. Wtedy też mężczyznę lub chłopca pokrywa się całkowicie słomą i wysyła na obchód do okolicznych domów. Tam tańczy w zamian za żarcie, pieniądze i… piwo. Na koniec słomiany kostium jest palony. Na szczęście, przed wznieceniem ognia wyjmują gościa ze środka. Jest to prastary zwyczaj, ale został wznowiony w 1980 roku. Trudno nie uniknąć skojarzeń z sępienia cukierków podczas Haloween przez dzieciaki, ale że dają browary w zamian za paradowanie przebranym za stóg siana, to i niejeden dorosły by się połasił.

BONUS:

Kanamara Matsuri

Najprościej rzecz ujmując – festiwal penisa. Świętowany w każdą pierwszą sobotę kwietnia, gdy to mieszkańcy japońskiego miasta Kawasaki czczą wspaniałość i potęgę fallusa. Męskie genitalia służą za symbol płodności, co sprawia, że gdziekolwiek nie spojrzysz, zobaczysz olbrzymie penisy. Są tam penisowe dekoracje, penisowe cukierki, penisowe świeczki i penisowe wszystko. Ale nie ma się co dziwić, to przecież Japonia.