Wielu jest na świecie szaleńców, którzy już teraz budują schrony na wypadek inwazji obcych. Szaleństwo może przenosić się drogą kropelkową, dlatego często za ścianą schronu znajduje się kryjówka sąsiada, który wierzy w apokalipsę zombie. O tym drugim fenomenie innym razem, na razie skupmy się na przybyszach z innych planet. Na ich miejscu mocno bym się zastanowił, czy warto nawiązać z nami bliższą znajomość.

Nie neguję istnienia kosmitów. To całkiem możliwe. Niektóre teorie spiskowe mają w sobie czasem całkiem pokaźnych rozmiarów ziarno prawdy. Nie wiem, jak jest w tym przypadku, ale wierzę, że jeżeli ufoludki istnieją, operują chociaż minimalnym poczuciem rozsądku. Jeśli jest inaczej – mają totalnie przerąbane. Dlaczego powinni się dwa razy zastanowić, zanim się ujawnią? Powodów jest sporo…

Transmisja przemocy

Od 27 stycznia 1928 roku ludzkość nieustannie nadaje sygnał telewizyjny. A chyba nie trzeba dodawać, że transmisja, w przeważającej części, przedstawia obrazy przemocy – czy ze świata realnego, czy pochodzącej z filmów. Wyobraźcie sobie, że chcecie nawiązać kontakt z inną cywilizacją, ale najpierw sprawdzacie, czy posiadają jakiś sygnał radiowo-telewizyjny. W rezultacie otrzymujecie zmasowany atak ruchomych obrazów pełnych krwi, wybuchów, zarzynania ludzi i innych okropieństw. Trzeba być niespełna rozumu, aby zapałać chęcią do lądowania na takiej planecie. Dlatego, jeżeli kosmici istnieją i obserwują to, co nadajemy, powinni trzymać się od nas z bardzo daleka. A to i tak nie koniec ich zmartwień.

Nikt nie chce gadać z debilami

I słowem „debile” nie chcę tu nazwać przybyszów z Kosmosu. Założenie, że umieją dotrzeć do naszej planety, rodzi prosty wniosek – jesteśmy od nich znaczniegłupsi. Nasze osiągnięcie w wysyłaniu ludzi na dużą odległość kończy się w zasięgu naszego wzroku. W końcu księżyc można bez większego problemu dojrzeć na niebiew słoneczny dzień. Nawet tak niedaleka (w perspektywie kosmicznej) Wenus utrudnia niewprawnemu obserwatorowi jej odnalezienie na nieboskłonie. A zakładam, że kosmo-przybysze stacjonują o wiele dalej. Dlaczego więc mieliby próbować kontaktować się z tak mało rozwiniętą cywilizacją?

Marsjanie Atakują – ten film może poważnie zniechęcić naszych niedoszłych przyjaciół z odległych galaktyk.

Filmy o kosmitach

Wróćmy na chwilę do pierwszego wniosku. Wśród filmów, które transmitujemy w postaci fal elektromagnetycznych (bez problemu lecących daleko w kosmos), znajdują się również „arcydzieła kinematografii” w stylu obrazu „Marsjanie atakują!”. Sytuacji, w których pokazujemy za pomocą filmowej taśmy swój szacunek i chęć do rozmowy z obcymi cywilizacjami, jest zdecydowanie mniej. Otwarta wrogość i nieopisany pociąg do przeprowadzania sekcji martwych ufoludków to wyjątkowo kiepski sposób na wysłanie sygnału „Witajcie na Ziemi!”. Nie ma znaczenia, że filmy to fikcja – Oni raczej o tym nie wiedzą.

Strefa 51

Załóżmy, że wizyta kosmitów miała już miejsce. Najbardziej prawdopodobna jest historia związana z legendarną strefą militarną w Newadzie w USA i wydarzeniami roku 1947. Niestety, dla przybyszów ta wizyta nie zakończyła się raczej tak, jak planowali. Mogli jednak w ostatniej chwili wysłać wiadomość w stylu: „Mamy przerąbane – nie dość, że atmosfera nie nadaje się do życia, to na wejściu zabili połowę załogi. Nie rozumiem ich sposobu komunikacji, ale z ich zachowania nie może wynikać nic dobrego. Ten system planetarny jest do dupy!”. Jeśli sygnał dotarł do odbiorcy, opcje są dwie:

Ta optymistyczna – ekipa obcych z przerażeniem odebrała wiadomość i nie podejmą ryzyka wysłania kolejnej misji.

Tak może wyglądać „mniej optymistyczna” wizja świata w przypadku, gdy kosmici uznają, że z nami jest coś mocno nie tak…

Ta dużo mniej optymistyczna – mamy totalnie przerąbane, bo okaże się, że słowo „zemsta” smakuje równie dobrze na Ziemi, co w każdej innej zamieszkanej galaktyce. Czy mamy szanse zwyciężyć? A czy pomidor ma szanse w starciu z bardziej zaawansowanym technologicznie blenderem?