Rotacja gwiazd Internetu jest szybsza niż rotacja magistrów socjologii na kasie w McDonald’s. Jedni przychodzą, drudzy odchodzą… lub po prostu usuwają się w cień, by robić w kuchni i napluć ci do burgera. „Ajm gonna give’m a cziken”, mawiają.

Tym razem przyjrzymy się polskiej alei gwiazd, która została zatarta przez dziesiątki następców nieświadomych własnej głupoty. Niestety, rzadko pomiędzy nimi trafia się perełka, która zostałaby wypromowana w Internecie bez dzikiego rechotu hejterów. Obecnie jednak wszystko zostało przysłonięte przez pewien dach, którego nie było…

POLSKA

Forfiter – „gary muw aut”, „gierary hirr”… I można tak cytować bez końca, w każdej sytuacji życiowej, w każdym momencie. A to wszystko dzięki dwuminutowemu nagraniu nakręconemu przez polaka w Illinois, który stara się nakarmić aligatora kręcąc przy tym film dla swojego szwagra. Sprawa wymyka się spod kontroli i franca chce mu skoczyć do tego, do kajaka. Perfekcyjne pomieszanie języka polskiego z angielskim oraz kilka idealnie wpasowanych przekleństw dopełniają wyjątkowości zdarzenia. Niestety, światu nic nie wiadomo o tożsamości nagrywającego. Ten zapewne sam nie zdaje sobie sprawy jak popularny w Polsce stał się jego wyczyn. A szkoda.

 

Krzysztof Kononowicz – były kandydat na prezydenta Białegostoku. Jego słynne słowa „nie będzie niczego” na stałe wryły się w polską popkulturę i zagościły pomiędzy cytatami z kultowych polskich filmów. Niestety, popularność Krzysztofa przyczyniła się do szyderczej nagonki na jego osobę. Był przedstawiany w mediach mainstreamowych bardziej jako śmieszna „ciekawostka”, niż poważna osoba. Pech chciał, że pojawiły także doniesienia o jego niepełnosprawności umysłowej, jego rzekomym znęcaniu się nad matką oraz problemach finansowych spowodowanych wykorzystywaniem jego osoby przez pewnego kandydata na posła RP. Ile w tym wszystkim prawdy – nikt do końca nie jest pewien – jednakże dobrzy duchem internauci zrobili zrzutę i wspomogli żyjącego na granicy ubóstwa Krzysztofa. Brawo.

 

Lech Roch Pawlak – opolski freestyle’owiec i raper, który swoimi rymami kładzie na łopatki takie osobistości jak Czosnek i Waszka G (lecz im także należy się pokłon). Jedyną słuszną reakcją na twórczość Pawlaka jest facepalm. Łzy są także wskazane, najlepiej w połączeniu z okrzykiem „Boże, dlaczego?!”. Zaliczył nawet występ u Ewy Drzyzgi, przy okazji rapując z promptera jeden ze swoich freestyle’owych kawałków… Tak, dobrze przeczytaliście. Na nieszczęście Lecha, kontrowersje wokół jego osoby były na tyle duże, że musiał usunąć się w cień. Dla własnego dobra, ponieważ wielu anonimowych internautów groziło mu śmiercią.

 

Gracjan Roztocki – czyli artysta, na którego sztukę większość osób jest zwyczajnie niewrażliwa i zamiast podziwiać głębię i kunszt jego piosenek, najzwyczajniej w świecie się z niego naśmiewa. Niektórzy także płaczą, zwłaszcza z zażenowania. Jego wizerunek spodobał się pewnej sieci handlowej, która teoretycznie jest nie dla idiotów. Zapewne użycie Gracjana w kampanii reklamowej miało sprawić, że każdy klient, widząc go, nie poczuje się idiotą. „Utwory” tego „piosenkarza” zostały „docenione” przez stacje radiowe takie jak Eska Rock. Na co dzień 48-letni Gracjan jest cukiernikiem. A radości z życia w tym wieku niejeden stary piernik może mu pozazdrościć.

 

Hardkorowy Koksu – czyli Robert Burneika, miłośnik stejków. Kulturysta litewskiego pochodzenia, zamieszkujący Stany Zjednoczone, jednakże bardzo dobrze posługujący się językiem polskim. Na pewnym forum internetowym udzielał porad odnośnie treningów i reklamował różnej maści suplementy. Luźne podejście do życia, wrodzony optymizm i ogromny dystans do siebie spowodowały, że polubili go wszyscy. Niedawno, na fali swojej popularności, sklepał kask Najmanowi, a następnie zaszył się pod ziemię wraz ze swoimi bajcami.

 

Ahh, ta nostalgia. Kiedyś Internet był lepszy!