Interaktywna rozgrywka była piętnowana i gnębiona niemal od samych początków, gdy tylko gry przestały być ciekawostką inżynierów i trafiły do masowego odbiorcy. Nie musiało być w nich nic kontrowersyjnego – wystarczyło, że istniały. Traktowano je jako niskich lotów rozrywkę, która tylko ogłupia i nie ma kompletnie nic do zaoferowania młodym ludziom. Z tego też powodu chwytano się wszystkich możliwych sposobów, by pokazać światu jak bardzo gry nie nadają się do spędzania wolnego czasu.

Wszystko, co mogło wzbudzić potencjalny niesmak, było linczowane i krytykowane. Pomimo faktu, że trup ścielił się gęsto na ekranach telewizorów, wystarczyło kilka czerwonych pikseli by wzbudzić repulsję. Nie oszukujmy się – my, jako gracze nie widzimy nic złego w tym, co osoby mniej związane z grami traktują jako siedlisko śmierdzącego zła (zatkaj nos, Boo!). Przeciętny entuzjasta gier komputerowych drapie się w głowę i zastanawia, jakim cudem ktoś widzi w nim przyszłego seryjnego mordercę tylko dlatego, że zastrzelił kilkuset wirtualnych Niemców z Tommy guna, ma swoje ulubione Fatality i nie wzdryga się na widok krwistych pentagramów w Diablo.

Czytaj dalej »