Gdy już naprawdę nie masz nic do roboty, weź telefon lub kamerę w rękę i zacznij nagrywać co popadnie. Tak robi większość Amerykanów. A gdy już zajedziesz kilka baterii na śmierć, w końcu trafi się jakiś baran lub geniusz godzien stania się internetowym celebrytą.

Dzisiaj druga światowa piątka niechcących śmiałków, o których było kiedyś głośno. Teraz mało kto o nich pamięta, a jedyny przebłysk wspomnienia następuje po kliknięciu na załączony filmik. No cóż, taka jest cena sławy w Internecie. Zeżrą cię, zbesztają, potem wyplują – a to wszystko ku uciesze milionowej publiczności, która przed monitorem bawi się równie dobrze, jak dawniej rzymianie na walkach gladiatorów. A gdy już krew spłynie rynsztokiem, krzyczą „MOAR!”.

Czytaj dalej »