Kaseta magnetofonowa, korekcja głowicy, modlitwa i kilka minut absolutnej ciszy. To wszystko było niezbędne, by móc pograć na światowej klasy sprzęcie, który zaprojektowała firma urodzonego w Łodzi amerykańskiego rekina biznesu – Jacka Trzmiela. 

Potrzebny był również procesor o kosmicznym taktowaniu 1 MHz oraz 64 KB pamęci RAM. Telewizor już byle jaki, mógłby być nawet czarno-biały z kineskopem zaokrąglonym jak tyłek Kim Kardashian. No i co oczywiste – konieczny był również joystick, najlepiej w wersji Skorpion, chociaż klasyczny QuickShot również był owiany szacunem. Optymalne były dwa joysticki, bo wtedy podlizywały się wszystkie dzieciaki na osiedlu, by móc przyjść połupać.

Czytaj dalej »