Poprzednim razem pogrzebaliśmy w korzeniach kilkunastu Polaków, których bliżsi lub dalsi przodkowie przywędrowali z różnych części Europy. Dziś, zgodnie z zapowiedzią, skupimy się na jednym kraju, a będzie to Armenia.

Można by pomyśleć, że dwa tysiące kilometrów, jakie dzielą Polskę i Armenię to na tyle dużo, że niewielu ruszyłoby w drogę, zwłaszcza dziesiątki czy setki lat temu. Ale od czego są wojenne zawieruchy, zmiany granic i przymusowa emigracja?

Gdy w drugiej połowie XI wieku terytorium Armenii przywłaszczały sobie imperia Bizantyńskie i Seldżuckie (w dodatku nie pałające do siebie nawzajem miłością), wielu Ormian zdecydowało się wyemigrować z ojczyzny. Część z nich osiadła na ziemiach należących do Rusi Kijowskiej. Niecałe trzysta lat później Kazimierz Wielki przyłączył część z nich (konkretnie Ziemię Halicką) do Polski, co spowodowało, że całkiem liczne skupisko Ormian znalazło się na terytorium naszego kraju. Ten sam król przyznał im szereg przywilejów, w tym odrębność samorządową i sądowniczą, dzięki czemu społeczność ormiańska zaczęła się rozrastać i osiedlać w innych częściach kraju. Ormianie zajmowali się głównie handlem ze Wschodem, a dzięki temu, że  szybko podłapywali tamtejsze języki, często pełnili też funkcję królewskich posłów. Generalnie polscy Ormianie byli dobrze wykształceni, więc ich wkład w rozwój polskiej kultury nie powinien dziwić.

Wśród  Polaków o ormiańskich korzeniach znajdziemy więc między innymi malarza i grafika Teodora Axentowicza, a niektóre źródła podają również, że mają je Juliusz Słowacki i Stanisław Moniuszko, którzy pochodzenie owe mają zawdzięczać swoim matkom. Trudno jednoznacznie potwierdzić lub zaprzeczyć tym rewelacjom, bowiem nie negują one powszechnie przyjętych teorii o węgierskim pochodzeniu matki Moniuszki i żydowskich korzeniach Salomei Słowackiej. O ile jednak „węgierska Ormianka” brzmi całkiem sensownie, o tyle w przypadku matki Juliusza sprawa jest o tyle skomplikowana, że w tradycji żydowskiej pochodzenie dziedziczy się po matce.

Jeśli więc miałaby ona być żydówką, to i jej matka (Aleksandra Dumanowska), jak i sam poeta musieliby być wyznania mojżeszowego. Nawet imię Salomea, mimo że pochodzenia semickiego, nie musi oznaczać, że nosząca je osoba ma żydowskie korzenie. W Polsce pojawiło się ono dużo wcześniej, a nadawano je nawet księżniczkom z dynastii Piastów. Zatem jeśli w żyłach Juliusza Słowackiego płynęła krew ormiańska, to prawdopodobnie nie miała domieszki żydowskiej. Wróćmy jednak do osób, których ormiańskie pochodzenie jest bardziej pewne. I tak Ormiankami były babcie poety Zbigniewa Herberta (ze strony matki) i kompozytora Krzysztofa Pendereckiego (ze strony ojca), a przodkowie Jerzego Kawalerowicza nosili nazwisko Kavalarian.

Skoro już jesteśmy przy ludziach związanych z filmem, to i Anna Dymna może pochwalić się przodkami pochodzącymi z diaspory ormiańskiej. Sonię i Maję Bohosiewicz, oraz ich kuzyna Jakuba „zdradza” nazwisko – wywodzi się ono od ormiańskiego imienia Poghos (po naszemu Paweł), a jego odpowiednikiem w Armenii jest nazwisko Poghosyan. Na ekranach telewizorów możemy również oglądać Roberta Makłowicza, którego prababcia była Ormianką. Drzewo genealogiczne popularnego dziennikarza i krytyka kulinarnego jest bogate również w inne narodowości – dwie inne prababcie pochodziły z Węgier i Austrii, a babcia od strony ojca Ukrainką. Najbardziej oczywistym przykładem polskiego Ormianina jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duchowny obrządku ormiańsko-katolickiego, historyk kościoła i działacz opozycji w PRL-u, który wschodnie pochodzenie zawdzięcza matce.

W telewizji można też czasem przyuważyć Wahana Geworgiana – piłkarza Zawiszy Bydgoszcz i jednokrotnego reprezentanta Polski (mecz z USA w 2004 roku). Jego przypadek jest jednak zupełnie inny niż pozostałych omawianych tu osób. Geworgian urodził się w stolicy Armenii, a do Polski przyjechał z rodziną mając 12 lat. Kilka miesięcy później rozpoczął treningi piłkarskie w Petrochemii Płock, a po kilku latach był na tyle obiecującym zawodnikiem, że pojawiła się szansa na występy w reprezentacjach młodzieżowych. Jednak by otrzymać polskie obywatelstwo musiał się zrzec armeńskiego, ponieważ Armenia nie dopuszcza posiadania dwóch. Polskie ustawodawstwo tego nie zabrania i raczej nie zanosi się na to, by miało to ulec zmianie.

Tym bardziej, że również wśród polityków znajdziemy osoby których pochodzenie sięga poza granice naszego kraju. Także do Armenii. Przodków mają tam np. senator Łukasz Abgarowicz i były minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz, znany też z „afery taśmowej”. Cóż, politycy umieją robić „interesy”, jednak żebyśmy nie kończyli niezbyt chwalebnym przykładem, to jeszcze jedno nazwisko, tym razem prawdziwego przedsiębiorcy. Chodzi o Ignacego Łukasiewicza, wynalazcę lampy naftowej, chociaż pojawia się on tutaj nieco „na kredyt” – często wspomina się o ormiańskim pochodzeniu jego rodziny, ale stuprocentowego potwierdzenia już ze świecą, czy też lampą naftową, szukać.