Trzydziesta kolejka zakończona, liga podzielona na dwie grupy, podzieleni też kibice. Jednym idea siedmiu dodatkowych meczów przypadła do gustu, inni z kolei uważają, że to idiotyczny pomysł, a dzielenie punktów to zwykłe złodziejstwo. Okazuje się jednak, że zasady naszej ekstraklasy wcale nie są najbardziej wydumanymi w Europie.
Wiadomo, że im niższa liga, tym większa tolerancja dla bajzlu, więc skupimy się na najwyższych klasach rozgrywkowych. Zanim jednak przejdziemy do właściwej piątki, spójrzmy na kilka przykładów, które się do niej nie załapały. Na początek bułgarska ekstraklasa, która co prawda przechodzi dwuletnią reformę (redukcja z szesnastu do dwunastu zespołów), ale pomysł dzielenia po sezonie zasadniczym czternastozespołowej ligi na dwie grupy o nieparzystej liczbie drużyn jest raczej kiepski. Z tego powodu, mimo że każda drużyna ma do rozegrania jeszcze dwanaście meczów, to liga potrzebuje czternastu terminów. W innych krajach jest nawet ciekawiej.