Przełożenie imienia postaci z bajki to kawał trudnej roboty. Nie może przecież być bezpośrednim tłumaczeniem, chyba że imię ma swój odpowiednik w ojczystym języku. Musi być przystępne do zapamiętania przez dzieci, nie może być łamańcem językowym i powinno oddawać charakter i atmosferę kreskówki. Na tej płaszczyźnie łatwo o porażki, jak i o arcydzieła.
Jak sobie radzą w różnych krajach na świecie? Spójrzmy na przykład trojaczków ze świata Kaczora Donalda. Do dziś pamiętam, jak lektor w pierwszych odcinkach „Kaczych Opowieści” czytał oryginalne imiona – Huey, Dewey i Louie. Dopiero po wprowadzeniu dubbingu okraszeni zostali polskim, rymującym się rozwiązaniem. Dzięki temu mamy braci Hyzia, Dyzia i Zyzia. A jak to wygląda w innych językach?