Od czasu do czasu człowiekowi przychodzi do głowy myśl, żeby rzucić wszystko w diabły i osiedlić się na drugim końcu świata. Do tego najlepiej zrobić sobie operację plastyczną i zmienić nazwisko. Tą drogą jednak nie poszli bohaterowie dzisiejszego tekstu.

Każdy z nich jednak miał swoje powody, żeby pozbyć się wcześniejszego pseudonimu lub nazwiska. Niemniej jednak żaden nie zrezygnował (a przynajmniej nie od razu) z muzyki, chociaż kariery niektórych mocno przystopowały. Dziś pierwszych trzech wokalistów, a wśród nich najbardziej znany przykład szopki ze zmienianiem ksywy – Prince, znany też jako „Artysta Poprzednio Znany Jako Prince”.

Prince

Urodzony w 1958 roku wokalista debiutancki album wydał w wieku 20 lat, jednak pierwszy wielki sukces osiągnął dopiero 6 lat po debiucie. Wtedy to Prince wystąpił w filmie „Purpurowy deszcz” oraz nagrał do niego soundtrack, za który zresztą został nagrodzony Oscarem. Co ciekawe, w przeciwieństwie do mniej pamiętanych utworów, tytułowa piosenka „Purple Rain” nie zawędrowała na szczyt listy Billboard. Druga połowa lat 80. oraz początek kolejnej dekady to udany okres dla mikrego (155 cm wzrostu) piosenkarza – wydał kilka albumów, został gwiazdą i zarobił sporo szmalu. Tej forsy mogłoby być jednak znacznie więcej, gdyby nie kontrakt z wytwórnią Warner Bros. – krótko mówiąc, rżnęli go jak chcieli. Prince w końcu powiedział „dość” i wydał oświadczenie, w którym oznajmił, że wytwórnia przywłaszczyła sobie jego imię, zarabia na nim i w ogóle jest „be”, przez co on zmienia pseudonim sceniczny.

love symbol album

Zarzuty trochę dziwne, bo przecież taka rola wydawcy, jednak faktem jest, że niektóre zapisy kontraktowe były dla artysty niekorzystne. Nie mógł na przykład wykorzystywać niektórych własnych utworów na składankach z największymi przebojami, ponieważ umowa którą podpisał sprawiała, że jedynie wytwórnia mogła nimi dysponować. Piosenkarz został więc „Artystą Znanym Wcześniej Jako Prince”. Oczywiście, żeby dopiec Warner Bros., jako graficzny zapis swojego nowego pseudonimu wybrał tzw. love symbol, który pojawił się na okładce jego albumu z 1992 roku.  Będący nie do wymówienia znak był właściwie tytułem płyty, więc wytwórnia musiała rozesłać po świecie czcionkę z problematycznym symbolem. W związku z tym, że Internet był wówczas nad wyraz mało popularny, musiano posłużyć się tradycyjnymi listami, w których zainteresowane media, dystrybutorzy, itp., znajdowali dyskietki z wzbogaconą o symbol czcionką. Od 2000 roku artysta znany jest znowu jako Prince.

cat stevens

Piętnaście lat przed Prince’em na zmianę imienia zdecydował się Cat Stevens. Starszy od złośliwego skrzata o dziesięć lat, brytyjski muzyk, najbardziej znany z takich przebojów jak „Wild World” oraz „Morning Has Broken”, karierę muzyczna rozpoczynał w latach sześćdziesiątych. Kolejna dekada to sukcesy, nagrody i wielka popularność. Były też wakacje w Maroku, gdzie usłyszał „muzykę dla boga”. W rzeczywistości było to tylko darcie japy z minaretu, a wokalista, który sam przyznał, że znał jedynie muzykę tworzoną dla kasy lub sławy, dał sobie wcisnąć, że to takie piękne. Pewnie skończyłoby się tylko na ciekawym wspomnieniu z wakacji, gdyby nie wypadek z 1976 roku, gdy piosenkarz niemal utonął w zatoce Santa Monica u wybrzeży Mailbu. Wiadomo, że „jak trwoga to do Boga”, zatem artysta zaczął się modlić i obiecał, że będzie pracować dla niego. Właściwie to nie wiadomo dla którego boga, ponieważ po tym jak fala przywlokła go z powrotem na brzeg, wokalista zaczął zagłębiać się w różne religie. Gdy jednak w urodzinowym prezencie od brata otrzymał egzemplarz Koranu, lektura na tyle go wciągnęła, że postanowił zostać muzułmaninem.

yusuf islam

Wychowany przez ojca – prawosławnego cypryjskiego Greka i matkę – szwedzką baptystkę, Cat Stevens przyjął nowe wyznanie w przededniu Wigilii Bożego Narodzenia w 1977 roku. Od matki prezentu pewnie by nie dostał, ale może chociaż ojciec chociaż sprezentowałby mu jakiegoś browara z bekonem na przekąskę, a tak dupa. W kolejnym roku artysta zmienił nazwisko (prawdziwe brzmiało Steven Demetre Georgiou) na Yusuf Islam i zrezygnował z kariery muzycznej. Wznowił ją w  latach 90., ale przypomniał się jeszcze pod koniec wcześniejszej dekady, kiedy to poparł fatwę nałożoną na pisarza Salmana Rushdiego przez ajatollaha Chomeiniego. Stevens, tzn. Islam, wycofał się później z tego mówiąc, że tylko robił sobie jaja. Ach, te muzułmańskie poczucie humoru. W 1995 roku zaczął nagrywać albumy poświęcone rzecz jasna nowemu wyznaniu. Po pewnym czasie zaczął też występować jako Yusuf, gdyż stwierdził, że media często posługiwały się jedynie jego nazwiskiem, w związku z czym mogło to rodzić kontrowersje („Islam mówi że”, „Islam zrobił to, czy tamto”, czy choćby „Islam wycofał się” dwa zdania wcześniej). Na szczęście od czasu do czasu na swoich koncertach gra też swoje stare przeboje.

ttd

W momencie gdy Cat Stevens vel Yusuf Islam powrócił do studia nagraniowego, na pomysł zmiany imienia wpadł Terence Trent D’Arby. Piosenkarz najbardziej znany jest z utworów „Sign Your Name” oraz „Delicate” nagranego wspólnie z Des’ree (która bardzo apetycznie wówczas wyglądała). W rzeczonym 1995 roku D’Arby miał kilka snów, które skłoniły go do zmiany nazwiska na Sananda Maitreya. Co prawda sześć lat później kolejny album wydał pod oboma nazwiskami (chociaż to pierwsze było tak naprawdę drugim – początkowo muzyk zwał się Terence Trent Howard), ale w tym samym roku postanowił formalnie zmienić swoje dane osobowe i wpisać nowe nazwisko w dokumenty. Niemniej jednak wydana w 2002 roku składanka największych przebojów artysty sygnowana była nazwiskiem Terence’a Trenta D’Arby’ego, a na okładce kolejnej, młodszej o cztery lata, widniał jako „Terence Trent D’Arby, obecnie znany jako Sananda Maitreya”. Na najnowszej płycie „Return To Zooathalon” występuje już tylko pod nowym nazwiskiem i wygląda na to, że już przy nim pozostanie. Chyba że znowu coś mu się przyśni.