Według statystyk, średni wiek gracza wynosi obecnie 33 lata. Daleko mu (bo to częściej on) do nastolatków. Ba, powoli oddala się nawet od dojrzałych 20-latków! Dlaczego więc ciągle pojawiają się informacje, które piętnują zły wpływ gier komputerowych na umysły młodych graczy? Czy ktoś chociaż próbował się dowiedzieć, kto najczęściej pyka w strzelanki i inne gatunki? 

Są rzeczy, które, mimo swojej prozaiczności, potrafią mnie wyprowadzić z równowagi. Przykład dziennikarzy, którzy nie mają podstawowych informacji o poruszanym temacie, a mimo to sprzedają farmazony to jedna z wisienek na moim niesmacznym placku nadziewanym czystym wkurwem. Nie tak dawno w jednym z programów śniadaniowych, sympatyczny pan opowiadając o jarmarku średniowiecznym dodał: „można przyjechać i zobaczyć jak wyglądał świat w czasach gdy żył Jan Matejko”. Najwidoczniej czasy srania na ulice, inkwizycji, mordowania heretyków i innych atrakcji były na porządku dziennym jeszcze w 1893 roku. Wtedy właśnie, moi drodzy, zmarło się naszemu mistrzowi pędzla. Ale wróćmy do zagadnienia cyfrowej rozrywki.

1. Grałeś w Simsy? Zacznij mordować!

Dłuższe granie w strzelanki powoduje, że człowiek myśli o mordowaniu niewinnych przechodniów – taki kit próbuje nam wstawiać co druga gazeta oraz zatrwożone matki-dewotki wylewające swe żale w marnych telewizjach śniadaniowych. Niestety, mało która z nich rozumie, że większy wpływ na spierdzieloną psychikę swojego syna ma jego otoczenie. Łatwiej zrzucić winę na gry, bo przecież tam jest tyle przemocy. Widać to czasem w telewizji, najpierw wylewa się pomyje na szkodliwość cyfrowej rozrywki, a następnie zapowiada wieczorny film z Brucem Willisem. Lubię gościa, ale nie ulega wątpliwości, że siecze i rozrywa wrogów nie gorzej od większości bohaterów gier. Dziwne, że tutaj nikt nie podnosi larum. Tysiąc trupów w filmie? Zasłużyli, bo byli źli. Tyle samo ofiar w strzelance? Okrucieństwo, psychopatyczna rozrywka i coś niepojętego. Czy chodzi tylko o to, że to ja pociągam za wirtualny cyngiel i to rozwala mi zwoje mózgowe, czyniąc ze mnie maszynę do zabijania? Czy jeżeli biernie obserwuję, jak Arnold mieli setnego bandytę, to mogę się czuć spokojny o swoją psychikę? Wieje tu bezsensem, że aż strach.

2. Bo piksel to taki kwadracik

Temat przemocy to nie jedyna rzecz, która ostatnio mnie zdenerwowała. Kolejną sprawą był wyjątkowo elokwentny dziennikarzyna, tłumaczący z profesjonalnym humorem, że wiele osób będzie zdziwionych tym, że „te parę kwadracików to ludzik z gry”. Sprawa miała miejsce w związku z niedawnym eventem, podczas którego prezentowane były stare komputery i konsole. Rozumiem, że przyszły na niego również młodziaki, które przygodę z grami zaczęły kilka lat temu. Trzeba jednak zaznaczyć, że to poważna mniejszość. Większością byli wspomniani na początku gracze, którzy doskonale pamiętają stare gry. Znają oni takie klasyki jak River Raid czy Cannon Fodder, gdzie grafika jest już mocno archaiczna. Cóż – gdyby Pan Dziennikarz poświęcił chwilę dłużej na przygotowanie się do swojego zadania, może obyło by się bez bezmyślnego pieprzenia.

Tak może wyglądać Twoje dziecko z powodu gier. Powiedz STOP!

3. Bezmyślna strata czasu

Pora na małą dygresję, która doprowadzi do sedna:

Kwestia poboczna: Płacenie abonamentu. Od tego się zaczyna. Płacę za telewizję cyfrową, która wśród swoich kanałów posiada także te publiczne. Moje założenie jest proste – już raz zapłaciłem, więc jeżeli telewizja publiczna chce moją kasę to niech się zwróci do tych, którzy ją zabrali. Skoro nie umieją się dogadać, to nie mój problem.

Sedno sprawy: Mój problem pojawia się w momencie, gdy te roszczeniowe ćwoki opisane powyżej próbują mi wmówić, że granie w gry komputerowe sprawia, że moje komórki mózgowe bezpowrotnie umierają za darmo. Otóż jest to klasyczny bullshit, jak mawiają w hamerykańskich filmach. Co jeszcze gorsze, także te stacje, które nie żerują na swoich odbiorcach strasząc ich kosmicznymi rachunkami za zaległy abonament, wmawiają widzom często podobny syf. Prawda jest taka, że nie potrafię nawet w pełni ocenić jak bardzo pozytywnie gry wpłynęły na moją koordynacje ruchową i znajomość języka angielskiego. A to tylko dwa przykłady z brzegu, które przyszły mi do głowy.

Słowo na niedzielę

Dlatego moja prośba jest prosta i mocno oklepana – nie dawaj sobie wmówić wszystkiego, co próbują ci wcisnąć do głowy media. Jeśli w gazecie czytasz, że w mieście wydarzyło się coś strasznego i w ogóle to skandal, łaskawie weź tę informację i podziel ją przez trzy. Tak przynajmniej należy robić w większości przypadków (no bo w końcu czasem rzeczywiście zdarzają się prawdziwe skandale). Wtedy może zbliżysz się do rzeczywistości.