Tyle już z całego świata piękności pokazywaliśmy, a co u nas w Polsce? Ło panie, u nas w polskich mediach po staremu – inteligentne szafiarki, seriale z wartką akcją i zwrotami fabuły i całe spektrum wspaniałych, kolorowych osobowości, szczególnie wśród młodych utalentowanych aktorek. Oj, długo by wymieniać.

Tak. Poprzednie zdanie było ironią. A ironii używa się wtedy, gdy nie warto już płakać. Na całe szczęście telewizor można wyciszyć, długie i nudne sceny przeboleć, a paradowanie w sponsorowanych ciuchach „na ściance” z reklamami zbyć parsknięciem. I skupić się na urodzie aktorek. Co prawda zbyt dużego wyboru nie ma, ale i u nas w okolicach Wisły mamy piękności, za którymi na rynku łódzkim* obejrzałby się nawet nasz „polski Justin Bieber”. Gdy tylko dorośnie i mama mu pozwoli. A na kogo dziś popatrzymy? Na naszą polską śliczność – urodzoną w 1986 roku Agnieszkę Więdłochę.

Być może jej kariera filmowa nie należy do okazałych, bowiem Agnieszka Więdłocha zagrała w zaledwie garstce produkcji. Swoje początki aktorskie miała w kilku etiudach i filmie krótkometrażowym. Natomiast pierwszym filmem z jej udziałem, o którym można powiedzieć „a tak, słyszałem o nim” był „Nie ten człowiek” z 2010 roku w reżyserii Pawła Wendorffa. Agnieszka zagrała w nim maleńki epizod, który dałoby się pominąć przypadkowym mrugnięciem. Film przyjęto chłodno, ale i tak lepiej niż gniot z 2012 roku „Komisarz Blond i Oko sprawiedliwości”, w którym co prawda była nieco dłużej przed kamerą, ale wszystkie taśmy powinny spłonąć na stosie ze względu na wyjątkową miernotę, jaką odwalił reżyser, próbując stworzyć polską „Różową Panterę”. Nieco lepiej prezentuje się trzeci, i do tej pory ostatni, film z udziałem Więdłochy – „Syberiada Polska”. W tym nakręconym w 2013 roku przez Janusza Zaorskiego dramacie historycznym Agnieszka Więdłocha przeżywa swój najdłuższy drugoplanowy debiut.

Fani jej urody mogą natomiast dziękować ulubionej stacji mieszczuchów, TVN-owi, za  serial „Lekarze”, który już niedługo wyskoczy z czwartą serią produkcji. Więdłocha gra tam jedną z głównych ról, co najprawdopodobniej można zaliczyć do jej największego sukcesu w karierze do tej pory, oprócz bardzo dobrej roli w „Czasie honoru”. Owszem, pojawiała się również w „M jak Miłość” oraz w „Klubie szalonych dziewic”, co jest również warte odnotowania, ale jakiekolwiek wypowiedzi na temat jakości tych seriali pomińmy długim milczeniem.

…(tutaj następuje porozumiewawcze milczenie)…

Agnieszka skończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi, zwaną również pieszczotliwie łódzką filmówką. Uczelnia wyszkoliła wiele gwiazd dużego formatu, więc miejmy nadzieję, że Więdłocha zdąży nam najpierw pokazać swój talent, a nie cycki. Chociaż za to drugie nikt by się pewnie nie obraził…

*ojej, przepraszam. Łódź nie ma rynku. ;)