Dziś ostatnie trzy kategorie oscarowych nominacji. Wśród filmowców na których zwróciła uwagę Akademia Filmowa, można spotkać seryjnych kolekcjonerów statuetek jak i tych, którzy dopiero teraz poruszyli niejednego członka. Członka Akademii oczywiście.

24 lutego najwytrwalszych kinomaniaków czeka nieprzespana noc, na szczęście urozmaicana żartami Setha MacFarlane’a, który oprócz prowadzenia gali może także zostać jednym z laureatów – jest autorem tekstu piosenki „Everybody Needs a Best Friend”. Stał się tym samym szóstym w historii prowadzącym, który ma szansę zdobyć statuetkę. Do tej pory jednak sztuka ta udała się tylko Davidowi Nivenowi w 1959 roku, gdy odebrał Oscara za pierwszoplanową rolę męską. Anglik nie był jednak samodzielnym gospodarzem ceremonii, podobnie jak Michael Caine (1973), Walter Matthau (1976), Paul Hogan (1987) czy James Franco (2011), zaś MacFarlane jest jedyny w swoim rodzaju. Wróćmy jednak do nominacji.

oscar5

Najlepszy Dźwięk

– John T. Reitz i Gregg Rudloff za „Operacja Argo”

– Gary Rydstrom, Ron Judkins, Andy Nelson za „Lincoln”

– Greg P. Russell, Stuart Wilson, Scott Millan za „Skyfall”

– Simon Hayes, Andy Nelson, Mark Paterson za „Les Miserables Nędznicy”

– Drew Kunin, Doug Hemphill, Ron Bartlett za „Życie Pi”

wtfatp

A więc mówisz, że te nazwiska nic ci nie mówią? No to wejdź teraz na filmweb i sprawdź ile filmów każdego z tych panów widziałeś (wynikiem możesz się pochwalić w komentarzu :)). Można przeżyć lekki szok, gdy zdać sobie sprawę z tego, że filmowcy nominowani w tych kategoriach pracowali nad tyloma hitami. Z tych czternastu panów aż dziesięciu było już do Oscara nominowanych. Uzbierali oni do tej pory 97 nominacji, nie wliczając tegorocznych. Nakulało się z tego 19 statuetek, czyli średnio niemal dwie nagrody na głowę.

garyr

Jednak średnią zawyża znacznie Gary Rydstrom ze swoimi 7 Oscarami. Jest też dwóch dźwiękowców, którzy statuetki nie zdobyli – o ile Stuart Wilson szat nie rozdziera (nominowany jest dopiero po raz drugi), o tyle Greg P. Russell piętnaście razy musiał obejść się smakiem. Wracając do Rydstroma, w 1992 roku był on podwójnie nominowany w obu kategoriach dźwiękowych (Dźwięk oraz Montaż dźwięku) za „Terminatora 2” oraz „Ognisty podmuch”. Mało tego, wszystkie siedem statuetek zdobył pod rząd – między 1992 a 1999 rokiem wygrywał zawsze kiedy był nominowany.

Najlepszy Montaż Dźwięku

– Ethan Van der Ryn i Erik Aadahl za „Operacja Argo”

– Wylie Stateman za „Django”

– Paul N.J. Ottosson za „Wróg numer jeden”

– Per Hallberg i Karen M. Baker za „Skyfall”

– Eugene Gearty i Philip Stockton za „Życie Pi”

wylie

Nominacje w kategoriach dźwiękowych mają to do siebie, że najczęściej za jeden film nominowanych jest kilkoro ludzi. Wrażenia nie robi więc nawet sytuacja gdy ostatecznie Oscar trafia w ręce czworga laureatów (wtedy oczywiście każdy dostaje własnego). W tym roku szans na tak wielki tłok jednak nie ma, a w dwóch przypadkach mamy do czynienia z pojedynczymi nominacjami. Jednym z tych przypadków jest Wylie Stateman, który w dodatku jest najczęściej do tej pory nominowanym montażystą dźwięku spośród tych, którzy w tym roku mają szansę na statuetkę. Jednak żadna z dotychczasowych pięciu nominacji nie dała mu upragnionego Oscara. Oprócz niego tylko Erik Aadahl również nie ma złotego gołodupca.

erik

Przy jego nazwisku z kolei wypada wspomnieć o trzech z rzędu nominacjach do Emmy na początku XXI wieku. Nagrody te to tzw. telewizyjne Oscary, które w zasadzie są cenne, jednak ośmieszają się straszliwym rozdrobnieniem kategorii oraz nazwami niektórych z nich, np. „Najlepsza scenografia w serialu kręconym przy użyciu jednej kamery” albo „Najlepszy montaż dźwięku w miniserialu, filmie telewizyjnym lub programie specjalnym”. Właśnie w tej drugiej kategorii w 2003 roku nominowany był Aadahl za miniserial „Dzieci Diuny”. Wspominałem coś o czteroosobowym tłoku? Hmm, gdyby nasz dźwiękowiec zdobył wtedy Emmy, musiałby podzielić się chwałą z siedemnastoma kolegami z planu, którzy nominowani byli razem z nim.

Najlepsze Efekty Specjalne

– Bill Westenhofer, Guillaume Rocheron, Erik-Jan De Boer i Donald R. Elliott za „Życie Pi”

– Joe Letteri, Eric Saindon, David Clayton i R. Christopher White za „Hobbit: Niezwykła podróż”

– Cedric Nicolas-Troyan, Philip Brennan, Neil Corbould i Michael Dawson za „Królewna Śnieżka i Łowca”

– Janek Sirrs, Jeff White, Guy Williams i Dan Sudick za „Avengers”

– Richard Stammers, Trevor Wood, Charley Henley i Martin Hill za „Prometeusz”

prometheus

Czyli kategoria, dzięki której nawet koszmarnie słabe gnioty mogą znaleźć się pośród całkiem dobrych filmów. Z czwórki nominowanej za tę dziwniejszą wersję „Królewny Śnieżki” jedynie Neil Corbould może pochwalić się statuetką. Zdobył ją w 2001 roku za „Gladiatora”, pięć lat później był z kolei nominowany za „Superman: Powrót”. Pozostali trzej panowie to oscarowe świeżaki, obawiam się więc, że mają za małe doświadczenie by stworzyć efekty dzięki którym Kristen Stewart będzie sprawiać wrażenie kogoś kto umie grać.

To by było na tyle jeśli chodzi o nominacje do tegorocznych nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Do wręczenia Oscarów pozostał nieco ponad miesiąc, jest więc wystarczająco dużo czasu żeby przyswoić sobie twórczość nominowanych filmowców, jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił.