Politycy, naukowcy, artyści – sławę można zdobyć na różne sposoby. Znane osoby jednak wciąż pozostają ludźmi i z reguły znajdują czas na założenie rodziny. Zdarza się, że słynne nazwisko wymrze w genealogicznym gąszczu, ale na szczęście więzy krwi pozostają.

Początkowo miało skończyć się tylko na dwóch częściach, ale grzebanie w czyjejś przeszłości okazało się na tyle zabawne, że postanowiliśmy to kontynuować. Dziś zatem będzie o żyjących krewnych kolejnych sześciu osób, które zapisały się w historii ludzkości.

clooha

George Clooney i Tom Hanks

Oczywiście sam Tom Hanks jest bardzo znaną postacią, jednak nie wszyscy wiedzą, że popularny aktor jest także krewnym szesnastego prezydenta Stanów Zjednoczonych – Abrahama Lincolna. Jako że amerykańskie stopnie pokrewieństwa są dość pokręcone, sporo czasu zajęło mi dojście do tego jak mocno ci dwaj są ze sobą złączeni więzami krwi. W końcu się jednak udało – prapradziadek Lincolna John Hanks był prapraprapraprapradziadkiem Toma Hanksa.

Jest to ich najbliższy wspólny przodek w linii prostej, więc żadne skreślanie „pra” nie wchodzi w grę, nawet mimo tego, że matka Lincolna nazywała się Nancy Hanks. Tutaj zaczynamy drogę do drugiego hollywoodzkiego gwiazdora. Matka Nancy (a więc babka Lincolna) zwała się Lucy Hanks i oprócz urodzonej w 1784 roku rodzicielki przyszłego prezydenta miała też drugą córkę, z tym że poczętą z innym facetem. Młodsza od swojej przyrodniej siostry o siedem lat Mary Ann Sparrow (nie, pewien kapitan z Karaibów nie miał w tym swego udziału) była prapraprapraprababką George’a Clooneya.

Harrison Ruffin Tyler i Lyon Gardiner Tyler Jr.

Czyli dwaj wnukowie innego prezydenta Stanów Zjednoczonych – Johna Tylera. Zgadza się, żadne tam „praprapra”, tylko zwykli wnukowie, a więc dwa pokolenia do przodu. To, że prezydenci się rozmnażają nie jest żadnym zaskoczeniem, jednak fakt, że Tyler był dziesiątym prezydentem a jego kadencja zakończyła się 16 lat przed początkiem prezydentury Abrahama Lincolna powoduje, że szczęka z wrażenia ląduje na podłodze. Jak to możliwe, że urodzony w 1790 roku polityk ma tak bliskich krewnych którzy wciąż żyją? Otóż prezydent miał bardzo dużo sił witalnych, a co za tym idzie bardzo dużo dzieci. Konkretnie piętnaścioro.

W wieku 63 lat spłodził syna, Lyona. Pierwsza Dama (na dobrą sprawę druga Pierwsza – Tyler był wdowcem), Julia Gardiner Tyler, była o 30 lat młodsza od prezydenta, więc nie dziwota, że facetowi chciało się jeszcze brykać. Jego syn co prawda nie poszedł w ilość („tylko” sześcioro dzieci), ale za to zadziwił jeszcze późniejszym ojcostwem – Harrison przyszedł na świat w 1924 roku, a Lyon junior 4 lata później. Lyon senior miał wtedy odpowiednio 71 i 75 lat. Obaj wnukowie prezydenta są już jednak po osiemdziesiątce, więc szans na kontynuację tradycji raczej nie ma.

Mariel Hemingway

hemingways

Tu już po nazwisku można się domyśleć o jaką słynna postać chodzi. Ernest zszedł z tego świata całkiem niedawno („tylko” 52 lata temu) i do tego jest tak znany, że nawet będąca aktorką wnuczka pisarza kompletnie blednie w blasku sławy swojego przodka. Mariel grała między innymi w „Supermanie IV” oraz dwóch filmach Woody’ego Allena – „Manhattan” oraz „Przejrzeć Harry’ego”. Ernest Hemingway był z kolei jednym z wielu bohaterów filmu „O północy w Paryżu”, również w reżyserii Allena.

Mariel miała też starszą siostrę Margaux, która również była aktorką. Skąd czas przeszły? Stąd, że piękna wnuczka Ernesta poszła w ślady dziadka i odebrała sobie życie. Można rzec, że to taka rodzinna tradycja, bowiem samobójstwo popełniali też ojciec pisarza Clarence, rodzeństwo Ursula i Leicester, oraz była żona Martha. Mimo tego „hobby” familia ma się dobrze, a jej najmłodsze latorośle, córki Mariel idą w ślady matki.

George Hardeen

hardeen

Nazwisko brzmi zapewne anonimowo, jednak jeśli spojrzymy na nazwisko jego ojca to z pewnością będzie wiadomo o jaką znaną personę chodzi. Otóż papa sześćdziesięcioletniego specjalisty od PR i byłego dziennikarza nazywał się Harry Houdini Hardeen i był bratankiem słynnego iluzjonisty. Co ciekawe, George dopiero w wieku kilkunastu lat dowiedział się że brat jego dziadka to TEN Harry Houdini – nawet nazwisko ojca nie wydało mu się podejrzane. Trochę późny zapłon jak na przyszłego PR-owca i dziennikarza.

Merlin Holland

merlin

Ten sześćdziesięciosześcioletni biograf jest wnukiem Oscara Wilde’a. Jest też dobrym przykładem na to, że zamiłowanie do pisania przechodzi z pokolenia na pokolenie, bowiem ojciec Merlina (a syn Oscara) Vyvyan Holland również był pisarzem. Zapewne wielu z was zastanawia się dlaczego irlandzki poeta nosi inne nazwisko niż jego potomkowie. Wszystko za sprawą jego żony, która zmieniła nazwisko dwóm synom i sobie. Dlaczego? Myślę, że cytat z filmu „Kumpel do bicia” nieco rozjaśni tę kwestię – „Jeśli facet wybudowałby tysiąc mostów i tylko raz obciągnął komuś laskę, to nikt nie nazwie go budowniczym(…)”. Z drugiej jednak strony tego obciągania było w życiu Wilde’a nieco więcej.

Rodzina Einsteinów

b1

Brzmi trochę jak tytuł sitcomu z lat osiemdziesiątych, ale prawnuków Alberta Einsteina jest aż pięcioro, zatem nie zmieściliby się w jednej linii tekstu. Widniejący na obrazku, niezwykle podobny do Alberta pan to ojciec tej gromadki – Bernhard Einstein. Poszedł on w ślady sławnego przodka i także został fizykiem. O nim jednak rozpisywać się nie będę, gdyż zmarło mu się pięć lat temu. Bernie był również podobny do Bertiego jeśli chodzi o bliższe kontakty z kobietami.

Stąd też ta piątka:  Thomas Martin Einstein (ur. 1955) jest anestezjologiem i mieszka w Kalifornii, Paul Michael Einstein (1959) żyjącym we Francji skrzypkiem, Eduard Albert Einstein (1961) prowadzi własny biznes meblarski, Mira Einstein-Yehieli (1965) żyje z mężem w Izraelu i podobnie jak Paul zajmuje się muzyką, zaś Charles Quincy Ascher Einstein (1971) para się PR-em i pokrewnymi zajęciami. Na swój sposób każde z nich osiągnęło sukces, a słynne nazwisko nie tyle im tego nie ułatwiło, ile nie utrudniło.