Jak dowiedzieliśmy się w poprzedniej części, Japończycy mają problemy z gotówką, ogrzewaniem domów oraz sprzętem elektronicznym sprzed epoki. Ale w kraju dziwnych reklam i automatów z używaną bielizną jest znacznie więcej problemów życia codziennego.

Zanim wykupisz bilet za cztery średnie pensje i zapakujesz walizkę pełną sprzętu Nintendo, musisz pamiętać, że na przeciętnego turystę czają się kolejne schody, przez które nauczysz się japońskich przekleństw.

Fakt #3. Szpitale są zamknięte wieczorami oraz w weekendy

Dobra wiadomość na temat opieki zdrowotnej w Japonii jest taka, że praktycznie wszędzie akceptują twoje ubezpieczenie (jeżeli takie posiadasz). Natomiast zła wiadomość głosi, że większość szpitali ma krótsze godziny otwarcia niż wypożyczalnie filmów. Ogólnie rzecz biorąc, japońskie szpitale są otwarte tylko od około 9.00 do 18.00 i zazwyczaj w ogóle nie przyjmują w weekendy. Więc jeżeli ujebiesz sobie palec krojąc warzywka w kuchni na sobotnią imprezę, musisz owinąć miejsce mordu ręcznikiem z Pikachu pełnym lodu i czekać do poniedziałku z nadzieją, że nie odmrozisz sobie ręki.

Nawet wtedy nie ma gwarancji, że dostaniesz się do lekarza, ponieważ pacjentów ambulatoryjnych przyjmuje się zazwyczaj w godzinach porannych. Jeżeli nie dotrzesz na miejsce na tyle szybko, będziesz musiał czekać do następnego dnia. Dodatkowo, nowi pacjenci nie mogą ustalać wizyt w większości placówek medycznych, tak więc najlepiej pojawić się w szpitalu i czekać aż ktoś przypadkiem zejdzie z tego świata w drodze do szpitala i zwolni miejsce. Aha, i pamiętaj, żeby wziąć ze sobą gotówkę. Pomimo że większość szpitali posiada bankomaty, to naprawdę nie chcesz grać w zabawę „czy moja karta tu zadziała?” podczas wykrwawiania się na śmierć.

Jeżeli już uda ci się dostać do gabinetu lekarskiego, upewnij się, że zabrałeś ze sobą kogoś, kto mówi po japońsku, ponieważ mało który lekarz czy piguła posługuje się angielskim. A to z kolei sprowadza się do kolejnego faktu…

Fakt #4. Zawsze będziesz outsiderem

Zapewne wiesz jak zabawnie Japończycy starają się posługiwać językami, a zwłaszcza angielskim (engrish.com). Ale szczerze mówiąc, Japonia to uprzemysłowiony kraj pełen dobrze wykształconych ludzi, a język angielski to jeden z najczęściej używanych języków na świecie. W takim razie jak bardzo cię tam alienują?

Odpowiedź jest krótka – bardzo.

Najprościej ujmując, kraj ten nie jest zbyt przychylnie nastawiony do ludzi, którzy nie potrafią mówić po japońsku. Bez znajomości tego języka ledwo można kupić jedzenie lub poruszać się po mieście, nie mówiąc już o ustanowieniu jakiejkolwiek trwałej sytuacji życiowej, która nie wymaga przechowywania dwujęzycznej dziewczyny/chłopaka/zakładnika przez 24 godziny na dobę. Nie wystarczy wymiana okrzyków z ludźmi, którzy nagle zaczną rozumieć jak Han Solo i Chewbacca. Prawdziwe życie nie działa w ten sposób.

Więc jaka jest różnica pomiędzy Japonią, a jakimkolwiek innym krajem, w którym angielski nie jest językiem ojczystym? Cóż, dla początkujących japoński to jeden z najtrudniejszych języków do nauki, wymagający 2200 godzin nauki do sprawnego posługiwania się. Jest to spowodowane po części trudnościami wynikającymi z nauki nowego języka w dorosłym wieku, a po części dlatego, że japoński i angielski mają ze sobą tyle wspólnego co film Halloween z Halloween III.

W takim razie, jeżeli już opanujesz język, to powinieneś z łatwością zintegrować się z japońskim społeczeństwem i dalej się rozwijać, prawda? Cóż, są osoby, które w Japonii żyją latami, mają tamtejszego małżonka, mówią płynnym językiem, znają kulturę na wylot i nadal są traktowani jako „gość z zagranicy” przez większość ludzi, nawet tych znanych od samego początku.

Japonia jest jednym z najbardziej homogenicznych narodów na świecie – mniej więcej 98 procent ludności to rdzenni Japończycy. Bez względu na to co zrobisz by się dopasować, zawsze będziesz psuć obraz całości i odstawać od otoczenia.

Dla przykładu, jeden z najgorętszych tematów w Japonii dotyczy ludzi koreańskiego pochodzenia mieszkających w ich kraju. W większości przypadków są to ludzie urodzeni w Kraju Kwitnącej Wiśni, mający japońskie imiona i mówiący wyłącznie tym języku, ale ze względu na ich koreański rodowód, nadal są prawnie uznawani za cudzoziemców i nadaje się im wiele ograniczeń (np. niezdolność do głosowania lub sprawowania stanowiska kierowniczego w sektorze publicznym – jest to prawo, które zostało faktycznie utrzymane w mocy przez Sąd Najwyższy w 2005 roku). Rząd dosłownie zadecydował, że wszyscy Koreańczycy to podłe gnojki, którym nie można ufać i przekazał tę informację reszcie kraju.

Więc teraz zadasz sobie pytanie – jeżeli Koreańczycy (którzy powinni być w całości japońskimi obywatelami, gdyby nie uprzedzenia etniczne) są traktowani tak samo jak skazani przestępcy, to jakie szanse ma biały dzieciak z mangową koszulką na nie bycie wyrzutkiem?

Oczywiście nie każda osoba w Japonii nienawidzi obcokrajowców, ale jeżeli mieszkasz w ich kraju, będziesz sobie stale przypominał, że zdecydowanie nie jesteś Japończykiem, ani się nagle nim nie staniesz. Ale to nadal niezła cena za życie w takim zajebiście szalonym i fajnym miejscu, prawda?

Hmm, w tej sprawie to…

Fakt #5. Japonia wcale nie jest taka dziwna

Z pewnością jednym z głównych powodów, dla których ludzie chcą jechać do Japonii jest osobliwość tego kraju. Wszystko, co można znaleźć o nim w Internecie jest skrajnie pojebane albo skrajnie urocze (albo oba naraz) i na dodatek nie da się tego wyjaśnić w żaden zadowalający sposób.

Ale to tylko iluzja.

Zacznijmy od japońskiej telewizji. Zapewne miałeś okazję (przyznaj się!) obejrzeć krążące po necie filmiki z programu, w którym publiczność składająca się z młodych Azjatek rywalizuje o seks z jakimś gościem na środku sceny (jeżeli nie widziałeś, to zapewne właśnie tego szukasz). Oto szokująca prawda o tego typu filmach – to zwykłe porno. Oczywiście profesjonalnie udekorowane i udające zwykłe show, bo… no porostu, bo tak. Czy porno musi mieć powód? Przecież jest porno z Simpsonami, w którym aktorzy stukają się pomalowani żółtą farbą, do cholery. Nikt nie umieszcza tego w necie i nie twierdzi, że to kolejny sezon serialu. No dobra, ktoś na pewno tak robi, ale nikt by mu nie uwierzył.

Ten porno-teleturniej zwie się Kobe Surprise i jest tak prawdziwym teleturniejem jak Pocahontas Disney’a jest filmem dokumentalnym. Podobnie jak te głupkowate pornole z Bang Busem udającym prawdziwe życie, tak samo w tym przypadku nic nawet nie ociera się o rzeczywistość, ale wystarczy, że powiesz wszystkim, że ten program jest z Japonii to nagle wszyscy pomyślą, że leci codziennie w telewizji zaraz po Kole Fortuny.

Nie zrozumcie źle – mają posrane teleturnieje i na pewno sporo erotycznych programów nocnych, ale Japonia nie jest krajem pełnym bezwstydnych seksualnych czubków, którzy stracili rachubę w oszacowaniu poziomu własnego pojebania.

Pewnie zapytasz – „A co z tymi słynnymi automatami sprzedającymi używane majtki?”. Cóż, istnieją, ale zostały zakazane prawie 20 lat temu. Od czasu do czasu nadal można natknąć się na tego typu automat, ale są nielegalne jak cholera i zazwyczaj ukryte w seks-shopach i klubach fetyszystów. Nie, nie ma ich na dworcach autobusowych koło automatów z colą.

Równie dziwne były rewelacje, w których rzekomo Japończycy zbierali pieniądze na walkę z AIDS i za każdą dotację organizacja pozwalała pomarać piersi jakiejś gorącej dziewczyny. Każda donosząca o tym strona internetowa pisała jakby to była cotygodniowa norma. A nie była. Całe wydarzenie zostało zorganizowane przez pieprznięty kanał porno – to tak jakby Hugh Hefner posiadał w swojej willi myjnię samochodową z dziewczynami topless, a BBC powiedziałoby reszcie świata, że takie miejsce jest koło każdego McDonalds’a w Ameryce.

Ale być może chciałbyś żyć w Japonii nie ze względu na fakt, że porno jest wszędzie (a nie jest, a przynajmniej nie bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju, który posiada nieocenzurowany Internet), ale z powodu swojej miłości do anime, które jest tak popularne i powszechnie akceptowane wśród japońskich dorosłych, że mógłbyś cieszyć się swoją obsesją w spokoju, za aprobatą swoich rówieśników. Co prawda zeszliśmy z tematu porno, ale nie odkładaj jeszcze tych chusteczek – mogą ci się przydać na kolejny akapit.

Anime (wraz ze wszystkimi dużymi produkcjami) jest wciąż postrzegane głównie jako pierdoły dla dzieci. W telewizji leci tego zaskakująco mało i większość jest przeznaczona bezpardonowo dla dzieciaków. Jedyni dorośli, którzy naprawdę jarają się anime (znani jako otaku) zazwyczaj są prezentowani przez media jako brudne dziwaki z nadwagą, którzy najprawdopodobniej są pedofilami. Brzmi znajomo? Tak więc spędziłbyś tam tyle samo czasu chowając swoje pliki z Naruto, co gdziekolwiek indziej.

Japonia ma swoją ekscentryczną stronę, ale na koniec dnia (zwłaszcza poza Tokio) jest całkiem normalnym i nudnym krajem. Jeżeli rzeczywiście rozważasz podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni, upewnij się, że wiesz w co się pakujesz. Ponieważ jeżeli wsiądziesz do samolotu uzbrojony w wiedzę o Japonii, której nauczył cię Internet, istnieją duże szanse, że zostaniesz aresztowany zanim wyjdziesz z lotniska.

źródło: cracked.com