Interaktywna rozgrywka była piętnowana i gnębiona niemal od samych początków, gdy tylko gry przestały być ciekawostką inżynierów i trafiły do masowego odbiorcy. Nie musiało być w nich nic kontrowersyjnego – wystarczyło, że istniały. Traktowano je jako niskich lotów rozrywkę, która tylko ogłupia i nie ma kompletnie nic do zaoferowania młodym ludziom. Z tego też powodu chwytano się wszystkich możliwych sposobów, by pokazać światu jak bardzo gry nie nadają się do spędzania wolnego czasu.

Wszystko, co mogło wzbudzić potencjalny niesmak, było linczowane i krytykowane. Pomimo faktu, że trup ścielił się gęsto na ekranach telewizorów, wystarczyło kilka czerwonych pikseli by wzbudzić repulsję. Nie oszukujmy się – my, jako gracze nie widzimy nic złego w tym, co osoby mniej związane z grami traktują jako siedlisko śmierdzącego zła (zatkaj nos, Boo!). Przeciętny entuzjasta gier komputerowych drapie się w głowę i zastanawia, jakim cudem ktoś widzi w nim przyszłego seryjnego mordercę tylko dlatego, że zastrzelił kilkuset wirtualnych Niemców z Tommy guna, ma swoje ulubione Fatality i nie wzdryga się na widok krwistych pentagramów w Diablo.

W niniejszym cyklu przekonacie się jak długą drogę musiała przejść opinia publiczna, by z czasem zacząć akceptować i tolerować coraz więcej. Obecnie nie gramy w czesanie różowych kucyków dzięki temu, że pojawiły się tytuły, które jako pierwsze „nadstawiły tyłek”. Ale zacznijmy od samych początków…

1976

Już w tym roku pojawił się pierwszy spór o kilka pikseli. Death Race, gra na automaty, polegała na rozjeżdżaniu kresek kwadratem, czyli zgodnie z sugestią wyobraźni – mordowaniu ludzi samochodem. Według producentów były to „gremliny”, jednakże ludziki na ekranie można było bez problemu interpretować jako gatunek homo sapiens (zwłaszcza, że roboczy tytuł gry brzmiał „Pedestrian”, czyli pieszy). W miejscu potrąconej ofiary pojawiał się krzyż, co świadczyło o ewidentnej śmierci. Wywołało to takie pandemonium w mediach, że gra szybko została wycofana ze sprzedaży. Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA uznała, że gra jest zwyczajnie chora. Pojawiły się też pierwsze anty-growe reportaże, zarówno telewizyjne jak i prasowe, oraz pierwsze społeczne protesty, podczas których rzekomo palono automaty do gry z Death Race. Świadomość, że można interaktywnie zabijać ludzi była nie do przyjęcia. Od tego historycznego momentu w środkach masowego przekazu zaczęły się spekulacje o negatywnym wpływie gier na psychikę i coraz to kolejne tytuły musiały przecierać szlak i przesuwać granicę dobrego smaku. Jednakże, wbrew pozorom, cały skandal wokół Death Race bardziej pomógł grze, niż jej zaszkodził. Planowano sprzedać około tysiąca automatów, ale ze względu na kontrowersje, liczba ta pomnożyła się przez dziesięć.

1982

Pojawiły się pierwsze gry dotyczące seksu. Firma Mystique wypuściła na Atari 2600 dwuznacznie brzmiące tytuły: Beat ‘Em & Eat ‘Em, Bachelor Party oraz Custer’s Revenge. O ile pierwsze dwa tytuły przeszły bez większego echa, jako „pornogry”, to już ten ostatni zyskał największy rozgłos ze względu na dodatkowe kontrowersje fabularne. Gracz kierował „poczynaniami” (tak, to całkiem adekwatne słowo) kowboja o imieniu Custer, który miał na sobie jedynie kapelusz, buty i bandanę. Co ciekawe, postać Custera była inspirowana Georgem Armstrongiem Custerem – amerykańskim dowódcą z czasów wojny secesyjnej, który również nie stronił od kontrowersji. Celem gry było omijanie ostrzału z łuków, by ostatecznie zawitać z ogromną erekcją do nagiej Indianki przywiązanej do kaktusa. W wiadomym celu. Ze względu na kiepską grafikę i jeszcze gorszą grywalność, gra została przyjęta bardzo chłodno, a jedyne co po niej zostało to szum związany z problematycznym gameplayem.

1992

Na dyskietki trafił Wolfenstein 3D. Prócz przemocy, kontrowersyjne okazały się nazistowskie symbole takie jak swastyka, oraz pobrzdękująco-pierdzący motyw przewodni Horst-Wessel-Lied będący niegdyś hymnem hitlerowców. Niemcy wycofali grę ze sprzedaży w swoim kraju. Cenzura dopadła także wersję na SNES-a, z której usunięto wszystko, co miało cokolwiek wspólnego z nazistami. Nawet samego bossa, niejakiego Adolfa H., pozbawiono wąsów (tj. kilku czarnych pikseli) i przemianowano na Staatmeistera. Jakby tego było mało, w tej wersji zabrakło krwi, a psy atakujące gracza przerobiono na wielkie zmutowane szczury. Najprawdopodobniej na wszelki wypadek.

Pod koniec 1992 dostaliśmy kolejny krwisty kąsek – Mortal Kombat. Prasa światowa, głównie nie-komputerowa, zastanawiała się, czy aby tym razem brutalność w grach nie zaszła za daleko. Realizm związany z digitalizowaną grafiką (na owe czasy określana popularnym słowem „fotorealistyczna”) oburzył cały świat. Eksperci rwali włosy przy opowieściach o negatywnym wpływie na młodą psychikę i twierdzili, że tego typu gry wywołują agresję. Z drugiej strony, ludzie z branży i ci bardziej wtajemniczeni, byli zdania, że takie produkcje pomagają agresję rozładować. Cenzorzy i w tym przypadku nie zawiedli – Nintendo na swoich portach gry usunęła krew i złagodziła Fatality, a Sega umieściła ostrzeżenie, że gra nie jest przeznaczona dla dzieci poniżej 13. roku życia, co oczywiście bardziej stanowiło zachętę niż przestrogę.

O tym, że 1992 rok obrodził w kontrowersje świadczyły również dwa inne, dziś zapomniane tytuły: Lethal Enforcers oraz Night Trap. Ten pierwszy był strzelanką z digitalizowaną grafiką, w którą łupało się używając plastikowego pistoletu wycelowanego w ekran. Kontrowersje spowodowała przemoc i krew, a także poniekąd użycie bardziej realistycznego kontrolera, który nie był już tylko padem, ale pistoletem świetlnym, którym strzelało się do ludzi.

Drugim zapomnianym tytułem jest Night Trap – interaktywny film (full motion video), który zniknął z półek sklepowych za sprawą fabuły, w której jednym z wątków były morderstwa młodych kobiet. Gra została oskarżona o zachęcanie do porywania i zabijania płci pięknej, co faktycznie miało miejsce w fabule, jednakże celem gracza było ratowanie niewiast, a nie czynienie im krzywdy. Kongresowi USA wydawało się to najwyraźniej obojętne, lub co bardziej prawdopodobne – nikt o tym nie wiedział, i z medialnym hukiem przykleił grze łatkę obrzydliwej i chorej.

W następnej części pojawi się kolejna porcja głośnych tytułów, które uczyniły wirtualną rozgrywkę ucztą dla psychopatów. Bo przecież każdy gracz to psychopata, a każdy pijak to złodziej!