Posłowie z prawej strony sceny politycznej czują się oburzeni, ich uczucia religijne obrażone, a miliony duszyczek znalazły się w „wielkim” niebezpieczeństwie. „Program przedstawiany jako kabaret i satyra przypominał bardziej projekcję nienawiści przygotowaną przez Departament IV MSW niż program kabaretowy. Przekroczył on nie tylko granicę obrzydliwości ale naruszył art. 18 ust. 1 i 2 ustawy o radiofonii i telewizji.” – brzmi stanowisko posłów z Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski.

We wniosku do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji parlamentarzyści napisali, że wyemitowanie programu „Tylko dla dorosłych” złamało zapis rzeczonej ustawy, mówiący o obrazie uczuć religijnych i naruszeniu dobrych obyczajów. Hmm, dobrym obyczajem byłoby np. niemarnotrawienie publicznych pieniędzy na idiotyczne inicjatywy, ale cóż – nikt nie jest idealny. Z kolei wspomniany Departament IV zajmował się walką z „antypaństwową” działalnością Kościoła oraz m.in. dokumentowaniem działalności kleru katolickiego i innych wyznań. Gdzie Rzym, gdzie Krym?

facepalm2

Po pierwsze, należy zrozumieć, że stand-up to nie kabaret i rządzi się swoimi prawami. Kabareciarz posługuje się rekwizytami i strojami, czasem zaśpiewa lub zatańczy, a przede wszystkim bierze udział w przedstawieniu. Stand-uper z kolei wyłoży ci to co ma do powiedzenia tak, jakby był twoim kumplem, z którym właśnie wychylasz kolejny kufel – powie prosto, bez owijania w bawełnę i z całą soczystością języka. Stąd też nierzadko ucieka się do wulgaryzmów. Właśnie to, że artysta stand-upowy mówi do publiczności jest największą różnicą, dlatego że kabaret może wystąpić nawet i przy pustej sali. Jeśli stand-uper zostanie bez publiki, to znaczy że się nie nadaje i może wracać do domu.

O co tak właściwie poszło? O wyemitowany w zeszłym tygodniu program rozrywkowy w którym znalazły się dwa występy, w których żarty dotyczyły religii. Stand-up Rucińskiego był średni, chociaż ze dwa razy można było się uśmiechnąć. Giza zaś kolejny raz udowodnił, że świetnie się do tego typu występów nadaje. Czy było tam coś kontrowersyjnego? Nie bardzo – Józef który nie bzykał oraz slipy w Jezusy lub w apostołów to jedyne teksty o które można się obruszyć. Prawda jednak jest taka, że ani ani jeden ani drugi stand-uper nie powiedział niczego obraźliwego. Także ich wulgaryzmy nie były skierowane przeciw jakimkolwiek wartościom chrześcijańskim. Przecież żaden nie powiedział np. że papież podciera sobie dupę Pismem Świętym a Maryja dała komuś na boku. Zresztą teksty tego typu byłyby żenujące i jeśli ktoś uznaje je za zabawne to jest zwykłym debilem, a nie „wolnym człowiekiem walczącym z ciemnogrodem”.

atedem

Artykuł 196 Kodeksu Karnego mówi: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. W takim razie przepraszam bardzo, czy ktoś tu czci papieża? Ostatni raz jak sprawdzałem, to kultem objęta była Trójca Święta, Matka Boska i święci. Może kogoś pominąłem, ale nie o to chodzi – papież, jak słusznie zauważył Giza, jest tylko człowiekiem i dopóki go nie beatyfikują czy kanonizują, to robienie z niego „przedmiotu czci” gówno będzie miało wspólnego z wiarą chrześcijańską. Zresztą, na drodze do świętości papieża jest jedna przeszkoda – on wciąż żyje.

Inna sprawa to zawziętość i nienawiść z jaką „obrońcy świętości” ruszają na barykady. Coraz bardziej przypominają oni kozojebców ze szmatami na głowach. A przecież obie te bandy szczerze się nie znoszą, co zresztą wpisuje się w fakt, że człowiek najbardziej nienawidzi tego, kto najmniej się od niego różni. Oczywiście jest też druga strona medalu, czyli „ateiści”. Dlaczego w cudzysłowie? Dlatego, że nigdy nie stali koło prawdziwych ateistów, którzy potrafią argumentować swoje twierdzenia. Pseudo-ateista jest dokładnie taki jak „katol” (który z katolikiem też nie ma nic wspólnego) – tam gdzie jeden z nich zawrzeszczy „Tak, tak, tak!”, drugi odkrzyknie „Nie, nie, nie!”. Argumentów, rzecz jasna, po żadnej ze stron nie uświadczysz. A można przecież inaczej, jak profesor Richard Dawkins i ojciec George Coyne:

W międzyczasie wybrano nowego papieża. Oczywiście kwestią bardzo krótkiego czasu było kiedy i o nim „oświeceni” zaczną głosić „prawdy”. W czwartek wypowiedziała się dyrektor jakiegoś poznańskiego teatru. Nie będę przytaczać jej nazwiska, bo nie ma sensu robić jej reklamy. Owa dyrektor wypowiedziała się krótko: „Papież jest chujem”. Uzasadniła to historią z rzekomą współpracą ówczesnego prowincjała Towarzystwa Jezusowego (Jezuitów), czyli dzisiejszego papieża, z wojskową juntą rządzącą Argentyną w latach siedemdziesiątych. Miał on donosić na lewicujących księży.

Rozumiem, że pani dyrektor jest specjalistką od historii Argentyny i zna wszystkie okoliczności relacji kościół-władza w tym kraju, skoro stawia takie twarde sądy. Rzecz jasna również i tu nie ma mowy o „obrazie uczuć religijnych”, jest co najwyżej zwykłe buractwo, którego jednak za cholerę nie można stawiać obok dywagacji na temat papieskich gaci. Szczęśliwie dla niesamowicie elokwentnej pani dyrektor, wygra ona w każdym sądzie jeśli ktoś pozwie ją o obrazę uczuć religijnych, zaś jeśli chodzi o znieważenie papieża, to sam Franciszek musiałby złożyć skargę do sądu. Chociaż jeśli kobiecina nie myli się co do jego przyszłości, to już może trząść swoimi dyrektorskimi gaciami.